sobota, 28 kwietnia 2012

Chapter Second


- Nie wiesz może gdzie jest jakaś maszyna z piciem ? – wymyśliłam coś na szybko, przecież od razu się nie spytam czy nie stracił rodziców w dzieciństwie, głupio by to wyglądało.
- Wiem, zaprowadzić cię ? – spytał dobrze mi się przyglądając.
- Jakbyś mógł. Tak w ogóle jestem Kat a ty? – przedstawiłam się grzecznie.
- Dan, przypominasz mi kogoś znajomego.. – chwile przerwał, złapał się za głowę jakby się mu wszystko przypominało. – ale to nie możliwe. – dokończył.
- Ty mi też kogoś przypominasz, nawet bardzo mi bliskiego, kogo odebrano mi w dzieciństwie. Ty nie jesteś Dan Cullen ? – spytałam, musiałam się dowiedzieć, co mi szkodzi.
- Jestem Dan With. – wtedy to poczułam ukłucie w sercu. – Ale zmieniłem po osiemnastce nazwisko, tak naprawdę jestem Dan Cullen. A ty to ..
- Tak, Kat Cullen. Witaj braciszku. – przytuliłam go. W końcu, po tylu latach i to jeszcze w pracy poznałam mojego brata. Najlepszy dzień w życiu.
- Boże, szukałem cię. Ale nie mogłem znaleźć gdzie ty się podziewałaś ?
- Później ci powiem wpadnij do mnie do domu, pomożesz mi się rozpakować i pogadamy przy okazji.
- Jasne, tylko zapisz mi na kartce gdzie mieszkasz bo zapomnę. Nie mam dobrej pamięci do adresów. – podał mi kartkę i długopis, a ja zapisałam mu adres.
- To gdzie ta maszyna z piciem ?
- Za rogiem skręć w lewo, ja muszę tu wejść, mogę za 3 godz. wpaść do ciebie ?
- Jasne, jesteś mile widziany. – przytuliłam go jeszcze na pożegnanie. Poszłam tak jak mówił. Za rogiem w lewo. Podeszłam do maszyny i to co teraz zobaczyłam było dziwne.. dwóch całujących się chłopaków.. jeden burza loków na głowie a drugi ledwo co go widziałam ale miał czerwone spodnie. Speszyli się jak mnie zobaczyli, a ja na ludzie wrzuciłam drobne do maszyny i nadusiłam na Red Bulla.
- Sory , przeszkodziłam wam ? – spytałam , bo się na mnie patrzyli i stali wryci jak słupy. Skądś ich znałam, znaczy kojarzyłam twarze.
- Nie .. znaczy tak .. znaczy nie wiem. – próbował mi odpowiedzieć zmieszany loczek. – Proszę nie mów nikomu co widziałaś.
- A ty nie powinnaś być przerażona i nie wiem krzyczeć czy coś ? – spytał drugi, teraz już go całego widziałam.
- Widziałam gorsze rzeczy, i nic nie zdoła mnie wystraszyć. – odpowiedziałam popijając napój energetyczny. – Spoko nie wygadam, nawet was nie znam.
- Jak możesz nas nie znać ? –zdziwili się oboje, a ja nie wiedziałam o co im chodzi. – My jesteśmy tymi jak to wszyscy mówią pedałami z One Direction.
- A.. już kojarzę. Czy ja wiem czy pedały. Każdy jest taki jaki chce być. A jak nosi się rurki to nie musi się być pedałem. – powiedziałam im to co myślałam.
- Nowa jesteś ? – spytał loczek, nawet nie wiem jak mają na imię.
- Tak, nowa i w pracy i w mieście.
- To możemy cię oprowadzić jak chcesz, i pokazać dobrą kawiarnie. – zaproponował zielonooki.
- Tylko ej wy mi tu mówicie, że mnie oprowadzicie a nawet nie znamy naszych imion ..
- A, o … tak , przepraszam . Jestem Harry a to Louis. – przedstawił ich.
- Kat. Teraz możemy iść na jakieś ciastko. – zaśmiałam się.
Wyszliśmy z budynku i oprowadzali mnie po okolicy. Ja cały czas myślałam czemu oni się chowają przed światem. Przecież każdy może być homo. Zapomniałam.. przecież oni są sławni i fanki ich uwielbiają za to, że są ładni i nie mają dziewczyn. Byli bardzo mili, nie zwracali uwagi na to, że są sławni. Zapłacili za herbatę, bo jak się dowiedziałam we troje jej nienawidzimy. I do tego po jakimś ciastku.
- Cholera, za 30 min. ma mój brat do mnie przyjść. Nie zdążę wrócić do domu na czas. – spojrzałam na zegarek.
- Odwieziemy cię tylko powiedz gdzie mieszkasz. – podałam im adres.
- To będziemy sąsiadami. – uśmiechnął się Harry.
- Dobra , fajnie ale proszę nie mamy czasu. Gdzie macie samochód ? – pośpieszałam ich.
- Jakieś 3 ulice stąd. – aż prawie oplułam ich herbatą. – Spoko szybko tam dojdziemy i stamtąd jakieś 5 min drogi do domu. – pocieszał mnie jakby Louis. Taa.. szybko dojdziemy do samochodu.  Szliśmy chyba jakieś 20 min. Na szczęście do domu dojechaliśmy w 5.
- Dziękuje wam. – wysiadłam szybko z samochodu.
- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy, my mieszkamy po drugiej stronie. – powiedział Louis pokazując na dom naprzeciwko mnie.
- Dobra, też mam taką nadzieję, ale teraz biegnę posprzątać . Pa. – pożegnałam się i wbiegłam do domu. Zamiast sprzątać to zrobiłam większy bałagan. Kartony poprzewalałam i powysypywałam jakieś rzeczy. Na szczęście zadzwonił dzwonek i to był mój brat. Pomoże mi przynajmniej poukładać to wszystko.  – To jak zaczynamy sprzątać?
- Od razu jak wszedłem ? Nie, nie, nie. Najpierw sobie pogadamy, tylko zrób jakąś kawę. – skąd ja to wiedziałam, że się nie obędzie bez rozmowy. Wszystko żeby tylko nie sprządać.
- Nie pije kawy, mam tylko herbatę i pepsi. Co chcesz ?
- T niech będzie pepsi. – znowu mnie to nie zdziwiło. Kazałam mu usiąść w salonie, a ja po chwili przyniosłam pepsi i usiadłam koło niego. Zaczęliśmy sobie opowiadać, jak to się potoczyło nasze życie jak nie byliśmy razem. Był ze mnie dumny, że sama zaszłam tak daleko, ale po co te tatuaże i tunele. Ja to samo mu powiedziałam bo nie był lepszy. Jak zaczęliśmy sprzątać, on wziął karton z jakimiś rupieciami. Zaczął go rozpakowywać i natknął się na faję wodną i bongo, w sumie to bonga. Zaczął wypytywać po co to wszystko. Lepiej się najebać niż zjarać. Czemu każdy mi to mówił? Przecież w tym ani grama prawdy nie ma. Zakończyłam temat jarania, bo to nie miało sensu, obydwoje mamy podobne charaktery niestety. Dochodziła 18, a my nawet połowy kartonów nie rozpakowaliśmy, jedynie chyba z 3. Znowu zadzwonił dzwonek, ale nikogo się nie spodziewałam. Nikt przecież nie wiedział, że tu mieszkam oprócz mojego brata i… tak to oni. Harry, Louis i jakiś blondyn.
- Cześć. – przywitali się, że było ich słychać w całym domu. – Jetem Harry to Louis, a to Niall. – przedstawił ich mojemu bratu.
- Siema, ja jestem Dan. – spojrzał na nich lekko przestraszony. – Czy wy nie jesteście tym zespołem znanym ? – zapytał.
- Tak jesteśmy. – odpowiedział mu szybko Louis. – Widzę, że przyszliśmy w porę żeby wam pomóc się rozpakować. – spojrzał na kartony.
- Kat, chodź tu na chwilę. – wziął mnie na bok. – Skąd ty kurwa ich znasz ? Jesteś pierwszy dzień w Londynie a już znasz najsławniejszych pedałów.
- Nie mów tak o nich! –uniosłam się. – Nie znasz ich ! A znam ich z pracy.
- A ty ich niby znasz ? Uważaj lepiej. – nie ma to jak kłótnie rodzeństwa, zauważyłam że Niall się na nas patrzy. – Ja wychodzę, bo jeszcze mnie będą całować, jutro może wpadnę. Trzymaj się. – pożegnał się i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Co się stało ? – spytał blondyn.
- Mała kłótnia rodzeństwa, które się nie widziało 14 lat. – próbowałam się uśmiechnąć, ale on chyba zauważył, że uśmiech jest sztuczny.
- Ej pomożecie nam układać rzeczy ? Bo jak na razie to ja z Louisem układamy, a wy ej rozmawiacie bez nas. I to jeszcze nie nasz dom. – krzyczał Harry.
- Jakbyście tak u nas w domu sprzątali było by wspaniale. – powiedział do nich Niall. – Dobra chodź idziemy im pomóc. – pociągnął mnie.
__________________________________________________
I jak ? Może być ?
Trochę zamulam z rozdziałami wiem xd
Dziękuje za tyle komentarzy, chciałabym chociaż znać wasze imienia. 

wtorek, 24 kwietnia 2012

Chapter First


Otworzyłam oczy i pomyślałam -To już dzisiaj. Dzisiaj przenoszą mnie do studia nagraniowego. Mam godzinę na wyszykowanie się. Na 9 muszę być w pracy. Poszłam do kuchni zjeść śniadanie, wykąpałam się i ubrałam. Włosy uczesałam w kucyk, i na nos założyłam okulary. Zostało mi 10 min. Szybko chwyciłam kluczyki od mojego sportowego BMW . Pamiętam jak mój brat i tata zawsze chcieli mieć BMW, i ta chęć zeszła na mnie. Ciężko pracowałam na ten samochód, ale w końcu po kilku latach było mnie stać. Dotarłam na miejsce 2 min przed czasem. Mój szef już na mnie czekał. Pokazał gestem ręki abym usiadła naprzeciw niego.
- Kat Cullen. – zaczął. – Cieszę się, że to mnie przypadło przyznanie ci awansu. Teraz jak już wiesz , przejdziesz do studia nagraniowego. Niestety, jak chyba zauważyłaś u nas nie ma tego oto studnia. Więc będziesz musiała się przeprowadzić do Londynu. – teraz to się zdziwiłam. Ja i Londyn ? Przecież ja się gubię we własnym domu, a co dopiero w Londynie. – Oczywiście znajdziemy ci mieszkanie blisko studia. – podał mi dokument do podpisania. Szybkim ruchem ręki podpisałam się w dolnym rogu kartki i podaliśmy sobie ręce na znak zgody. – Proszę aby pani za dwa dni, czyli w piątek przyszła do mnie i dam pani mojego siostrzeńca jako pomoc do dojechania do mieszkania w Londynie. Jutro ma pani wolne. – uśmiechnął się i zamknął za mną drzwi od biura. – Jest , jutro mogę cały dzień imprezować. – pomyślałam. Pojechałam z powrotem do domu i włączyłam sobie radio do sprzątania. W 2 dni muszę sprzedać to mieszkanie. Wydaje się mi to nierealne, ale może w gazecie ktoś potrzebuje natychmiast mieszkania. Nie myliłam się. Było pełno ogłoszeń o poszukiwaniu mieszkania. Zadzwoniłam do kilku osób. I jedna potrzebowała właśnie mieszkania na piątek. Umówiłam się na 11 do obejrzenia. Dało mi to większą motywacje do sprzątania, nienawidziłam sprzątać, ale czasem trzeba było. Kończyłam sprzątać swój pokój, gdy zadzwonił dzwonek. To był koleś z którym się umawiałam na oglądanie.
- Cześć , jestem Johnny, przyszedłem obejrzeć mieszkanie. – przedstawił się.
- Cześć, ja jestem Kat. Proszę wejdź. – pokazałam gestem ręki żeby wszedł. – To co, sam chcesz się rozejrzeć czy jak? Bo pierwszy raz sprzedaje mieszkanie i nie ogarniam tego. – zaśmiałam się cicho.
- Spoko, sam się rozejrzę. – powiedział wyluzowany. Widać było, że podchodzi do wszystkiego na lajcie. Miał z 20 lat. Na więcej nie wyglądał. Rozglądał się po mieszkaniu, a ja nie wiedząc co mam robić włączyłam telewizję. Akurat na MTV się włączyło i leciała piosenka Nirvany. Jedna z najlepszych piosenek jakie znam „Smells like teen spirit” to jest podstawa. Poszłam do kuchni po jakieś słodycze i równocześnie śpiewałam z Curtem słowa piosenki.
- I jak? – spytałam podając mu ciastka. – Mam nadzieję, że się nie wystraszyłeś. – zaśmialiśmy się razem.
- Jaka cena ? – zapytał. Cholera, całkiem o tym zapomniałam. O kurwa, z matmy miałam ostatnio 4 ale nie umiałam wyceniać domu. W sumie pieniędzy aż tak dużo nie potrzebowałam, a on pewnie tak.
- A ile byś proponował ? – wyszłam z opresji, bałam się, że podam za dużą.
- Może być 10 000 funtów?. – zamarłam na tą cenę, w prawdzie ja kupiłam ten dom za 15, ale nie myślałam, że może jeszcze być taki drogi.
- Jasne, kiedy chcesz się wprowadzić ?  - zapytałam, jak jakaś głupia, przecież mówił, że na piątek musi mieć mieszkanie.
- W piątek. Dasz radę się wyprowadzić ? – chyba nie uważał mnie za głupią.
- Noo, jestem już w sumie w połowie spakowana. Jak chcesz możesz trochę rzeczy jutro przywieźć. A , i bym zapomniała ci powiedzieć, nie pogniewasz się jak zostawię ci meble ? – zadałam trochę głupie pytanie.
- Jeszcze się pytasz czy się nie pogniewam, jesteś najlepszym sprzedawcą domów. – pochwalił mnie. – To ja już będę leciał się pakować. Jutro o której mógłbym przyjechać? – spytał stojąc w drzwiach.
- Przed 16 jakbyś mógł, chyba że wolisz szukać mnie na jakiś imprezach. – posłałam mu długie spojrzenie.
- To będę o 16. – pożegnał się i wyszedł. W sumie brzydki nie był, nadawał by się na imprezę. Resztę dzisiejszego dnia postanowiłam spędzić na chill oucie. Sięgnęłam do torebki po trawę, z szafy wzięłam bongo. Puściłam na dvd „Abduction” z Taylorem Lautnerem w roli głównej i pełen chill out. Mój idealny dzień. Zajarać, obejrzeć film, zamówić pizze i mieć takiego chłopaka jak  Taylor , który by mnie przytulił. Obyło by się bez ostatniej opcji. Niektórzy mówią, że ktoś kto jara trawę jest ćpunem. Wg. Mnie to nie prawda. To jest uwolnienie od tego świata i życie jak się chce. Na zjaraniu nie myślisz co powiedzą inni. W sumie ja tak myślę nawet bez baki. Nie pamiętam nawet kiedy zasnęłam. Obudziłam się równo w południe. Poszłam się wykąpać, co zajęło mi godzinę, ubrałam się w jakieś dresy i wróciłam do wczorajszego spędzania dnia, spakowałam jeszcze rzeczy z mojego pokoju i poszłam obczaić ile mi zostało. Zostały mi jeszcze 2 g. Pół zjaram teraz, a pół na imprezie. Jednego grama zostawię sobie do Londynu. Znowu szybko mi zleciał czas. Nie mrugnęłam a była już 16. Zaraz miał przyjść Johnny. Właśnie o nim myślałam i akurat ktoś zapukał do drzwi. To był Johnny z dwoma małymi kartonami. Podaliśmy sobie po ziomalsku ręce na „siema” i pokazałam mu gdzie może się rozpakować.
- Jarałaś ? – spytał, trochę mnie zdziwiło to pytanie, bo kto nieznajomy się normalnie pyta czy jarałam. Nie powinno go to obchodzić, ale z grzeczności odpowiem, nie będę chamska.
- Noo , po czym poznałeś? Czyżby opary?
- Też, ale nie każdy ma zajebiście czerwone i opuchnięte oczy i nie u każdego na stoliku stoi bongo. – spojrzał na mnie, jakby domagał się odpowiedzi na niewypowiedziane pytanie.
- To widzisz ja nie jestem „każdy” . Chcesz bucha? – zapytałam z grzeczności.
- Nie, nie pale tego świństwa.
- Haha, świństwa ? Rozumiem, papierosy, to jest świństwo ale nie trawka. Pewnie uznasz mnie teraz za ćpunkę czy coś, ale trawka to nie narkotyk. To lek na wszystko.
- Nie no , nie mówię, że to narkotyk tylko potem siądzie ci psychika. A nie miałaś iść na jakąś imprezę?
- No miałam, nie wiem nawet gdzie. Może znasz jakieś miejsce ? – sama nie wiem czemu o to spytałam.
- Tsaa, sam miałem zamiar się tam wybrać. Może chcesz iść ze mną ? – zaproponował.
- Jasne, tylko poczekaj, pójdę się szybko przebrać. – pobiegłam do łazienki. Ubrałam rurki, a na to bluzka z rewolucjonistami i bluza z punky fisha. Z pośpiechu zapomniałam wziąć pół grama. Ale już za późno żeby się cofać. Może ktoś będzie tam miał. Dotarliśmy na miejsce, wyglądało to na zamkniętą imprezę. Nie znałam tam nikogo, ale od czego są imprezy? Żeby się bawić, poznawać ludzi i się napić. Nikt nie miał nawet grama trawki. Co za idioci. Jedyne co tam paliłam to papierosy, do których sięgałam tylko czasami, nie ciągnie mnie do nich, chyba że jestem naprawdę zdenerwowana. Do domu wróciłam o 4, nawet nie byłam pijana. Jak można się upić kolorowymi drinkami? Dla mnie to jest niemożliwe. Wstałam o 10, żeby dojechać na 12 do biura miałam 1,5 godz. na wyszykowanie się. Z ciężkimi powiekami poszłam do łazienki wziąć 30 minutową kąpiel, ubrałam szorty i bluzkę na ramiączkach, ponieważ było ciepło. Zjadłam tosty na śniadanie i spakowałam wszystkie rzeczy potrzebne mi do mieszkania w Londynie do samochodu. O 11 miał być Johnny, żebym dała mu klucze i zapłacił mi za dom. Spóźnił się 15 min. Szybko dał mi czek, a ja mu klucze i się pożegnaliśmy. Przed 12 byłam już w biurze. Znowu czekał tam na mnie już szef ze swoim siostrzeńcem. Zdziwiłam się, że taki brzydki facet może mieć tak przystojnego siostrzeńca.
- Życzę wam miłej jazdy i powodzenia w pracy. – uśmiechnął się mój szef, i z jego siostrzeńcem wyjechaliśmy. On prowadził. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu, mi to tam nie przeszkadzało bo lubię czasami myślami błądzić po mojej głowie. On jednak zaczął rozmowę.
- Mój wuja nas sobie nie przedstawił, jestem Curt. – kurde, no .. czemu Curt? Skojarzył mi się od razu z Curtem Cobainem.
- Kat. – odezwałam się po chwili zastanawiania.
- Mam cię tylko zawieść do domu, czy coś jeszcze ?
- Jedynie jeszcze jakbyś mógł pokazać mi drogę z domu do studia. – uśmiechnęłam się.
- Nie ma sprawy, pierwszy raz będziesz w Londynie ?
- Tak. – przez całą drogę próbował rozmawiać, ale co chwilę zadawał jakieś pytania z dupy wyciągnięte. Gdy dojechaliśmy na miejsce stanęłam jak słup. – To mój dom? – spytałam zdziwiona.
- Tak, jeszcze się tak nie dziw. Zobaczysz jak jest w środku. – otworzył drzwi do mojego domu. Ten widok to już kompletnie mnie nie zdziwił a przeraził. Salon, to jest cudowny, kuchnia.. po co mi taka wielka ? Sypialnia, i 5 jeszcze innych pokoi. Łazienka? Mogę w niej siedzieć cały dzień. Taki dom, za co ? Przecież tylko będę pracować w studiu, a mam jeden z najlepszych domów w Londynie. Sąsiedzi pewnie też bogaci, bo tu same takie domy. - Dobra, to przyniosę twoje rzeczy tutaj, a ty się zapoznaj z domem, a zaraz ci pokaże gdzie będziesz pracowała. – powiedział wychodząc z domu. Nadal nie mogłam uwierzyć, że to jest moje.  – Trzymaj. – rzucił we mnie kluczykami od samochodu. – Idziemy na pieszo. – podał mi jeszcze klucze od domu żebym zakluczyła i wyszliśmy. Dom miał być blisko studia a nie oddalony o godzinę. – Ja cię tu zostawię, to jest Scott, on cię oprowadzi po studiu, a do domu już chyba trafisz. Ja muszę lecieć do swojej pracy. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się spotkamy i pogadamy. – pożegnał się i zostawił mnie z Scottem.
- No to ja jestem Scott, a ty pewnie Kat?
- Tak.
- Chodź, pokaże ci twoje miejsce pracy i oprowadzę cię po całym budynku. – weszliśmy przez obrotowe drzwi do wielkiego budynku. Scott pokazał mi każdy, pokój, każde studio nagraniowe wszystko co było w budynku. A na końcu moje biuro. Ja będę się zajmowała kontraktami gwiazd. Co ? Kontraktami gwiazd? Czyli, że poznam gwiazdy? Super. Ten też mnie zostawił, jakby myślał, że po jednym zwiedzaniu zapamiętam cały budynek. Na korytarzu nie było nikogo, oprócz jakiegoś chłopaka, który niósł pełno pudełek od telefonów. Przechodząc obok niego , spojrzałam mu w oczy. Znałam skądś je. Nagle wszystko jakby wróciło do mnie. Wypadek rodziców, i te oczy z bliska, jak babcia zabiera brata, i te same ale zapłakane oczy. To musiał być on, mój brat. Ale może jednak nie ? Trudno mogę  się spytać jak ma na imię.
-Ej ! – krzyknęłam w jego stronę, a on się odwrócił.
_____________________________________________
Jest 1 rozdział. W następnym już na 100% będą chłopacy ;D
Proszę jeżeli przeczytałaś to skomentuj ;)

sobota, 21 kwietnia 2012

Prologue


KARTKI Z PAMIĘTNIKA

*14 lat temu, w wieku 4 lat*

Był pochmurny dzień, padał deszcz, wiało bardzo mocno. Czekałam z moim bratem aż mama i tata przyjadą z supermarketu. Z bratem usłyszeliśmy trąbienie, i pomyśleliśmy, że to oni. Wybiegliśmy szybko przed dom. Nigdy tego nie zapomnę. Z bratem nas wmurowało, usłyszeliśmy tylko głośny huk i za chwilę było pełno policji, straży pożarnej i karetka. My byliśmy dla tych ludzi niewidzialni. Jedna pani do nas podeszła, chyba była to policjanta. Zaczęła wypytywać czy coś widzieliśmy gdzie są nasi rodzice. Dan, bo tak miał na imię mój brat odpowiedział jej, że nasi rodzice byli w tym samochodzie, który był całkowicie zmiażdżony. Pani policjant zabrała nas na komisariat. Jakiś facet przyniósł jej notes z zapisanymi numerami telefonów naszej rodziny. Dzwoniła do wszystkich, ale albo nikt nie odbierał albo nie mogli przyjechać i udawali, że jest im przykro. Po godzinie dzwonienia, tylko babcia, której jeszcze w życiu na oczy nie widziałam postanowiła przyjechać. Dan się ucieszył, mówił, że ona jest miła i fajna, i jak nas zabierze do siebie to będzie nam się miło tam mieszkać. Gdy przyjechała, stwarzała pozór przyjaznej kobiety, ale sprawiła mi najgorszy ból w życiu. Rozdzieliła mnie i mojego brata mówiąc, że tylko nim może się zaopiekować, a mnie zostawiła. Pojechali, miałam łzy w oczach. Nie mogłam uwierzyć, że zostałam sama. Policjanta poinformowała mnie, że będę mieszkać z innymi dziećmi w domu dziecka. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co to jest. Myślałam, że będzie fajnie bo w końcu z dziećmi. Po godzinie miałam już swój pokój i moje rzeczy były rozpakowane. Myślałam, że to miejsce będzie inaczej wyglądać, że będzie miłe, na ścianach będą różne postacie z bajek, a tam było gorzej niż w szpitalu. Na korytarzu były namalowane przez starszych różne straszne postacie, niektóre wyglądały jakby się na mnie patrzyły i chciały mnie pożreć. Poznałam tam jedną dziewczynę, miała na imię Isabella. Zaprzyjaźniłyśmy się.

*8 lat temu, w wieku 10 lat*

Mojego brata nie widziałam od czasu wypadku rodziców. Nie wiem co u niego, nie odzywa się w ogóle, nawet mnie nie odwiedza. Z Bellą jesteśmy jak siostry. Nierozłączne, zawsze wszystko robimy razem. Dzisiaj są moje 8 urodziny. Wie o nich tylko Bella. Zawsze na urodziny daje mi jakąś swoją zabawkę, bo nie ma nic innego. Ten dzień był jednak inny. Siedziałam w swoim pokoju czekając, aż przyjdzie po mnie Bella, jednak gdy się jej doczekałam była smutna.  Powiedziała, że za godzinę wyjeżdża już na zawsze, bo ją adoptowano i pewnie nigdy już się nie zobaczymy. Dała mi swoją ulubioną zabawkę, z którą nigdy się nie rozstawała. Ostatnią godzinę spędziłyśmy razem. Gdy już wyszła po za bramy jej starego domu, rozkleiłam się.

*3 lata temu w wieku 15 lat*

Nadal pamiętam o Belli, ale jestem już starsza, minęło już 5 lat od kiedy wyjechała. Mam teraz nową paczkę. Wszyscy się tam lubią i szanują. Zaczęłam chodzić na naukę Break Dance od roku. A za rok będę mogła stąd wyjść i zacząć życie od nowa. Dzisiaj sobota, z kumplami robimy imprezę. W paczce jest nas 8. Ja, Alex, Matt, Andy, Nathan, Lisa i John. Wszyscy mają 16 lub 17 lat. Ja jestem z nich najmłodsza, ale nie widać tego.  Czasami zastanawiam się co się ze mną stało. Ale jednak nie chcę wiedzieć. Chcę robić to co chcę i mi się podoba. Mam już tunele 8mm. Opiekunom to się nie podoba, ale nie obchodzi mi ich zdanie.

*2 lata temu w wieku 16 lat*

Dzisiaj wychodzę z domu dziecka. Mam zamiar mieszkać  w Manchesterze. Znajdę pracę i poznam znowu nowych ludzi. Tydzień temu zrobiłam sobie mój pierwszy tatuaż. Znajduje się on na karku i jest to zamknięta kłódka. Dla mnie oznacza ona, że nigdy nie otworzę się na ludzi.

*6 miesięcy temu*

W końcu mam te 18 lat. Już nie mam ograniczeń. Chociaż i tak alkohol sprzedają od 21. Czekałam na ten moment tak długo. Mieszkam już pół roku w Manchesterze. Pracuje w firmie SYCO. Niedługo mają mnie awansować żebym pracowała w studiu. W każdy weekend są imprezy więc mogę się zabawić. Na moim ciele przybyło już trochę tatuaży, każdy ma swoją historię. Tunele mają już 15mm , ale już ich nie rozpycham. Zaczynam żyć tak jak chcę. Sama prowadzę raz w tygodniu warsztaty Break Dance, chodzę na naukę gry na gitarze i jeżdżę na Longboardzie. Mieszkam w małym domku gdzie są 2 pokoje, kuchnia, łazienka i mały salon.

*teraz*

Wszystkie wspomnienia tu zapisane mają swoją część na moim ciele  poprzez tatuaż. Czytając to widzę jak się zmieniałam, i nadal to robię. Jutro przenoszą mnie do studia nagraniowego. Zobaczymy czy ogarnę to wszystko. Wczoraj widziałam kolesia podobnego do mojego brata, chciałam już go zaczepić, ale pomyślałam , że przecież on już pewnie nie pamięta, że ma siostrę i to nie mógł być on. On mieszka teraz chyba w Londynie. Zawsze chciał tam mieszkać. Ciekawa jestem czy też powraca do tamtych czasów jak nas rozdzielili. Mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy.
________________________________________________
Ciesze się jeżeli ktoś to w ogóle czyta. Proszę jeżeli przeczytałaś to zostaw komentarz, będę wdzięczna.

piątek, 20 kwietnia 2012

Heroes

Kat Cullen - 18-letnia dziewczyna, która ma swoje zdanie. Robi to co się jej podoba i nie patrzy co pomyślą o niej inni. Jest sierotą. Po utracie rodziców z grzecznej dziewczynki stała się imprezowiczką. Nie ma jednej przyjaciółki, ponieważ co chwilę zmienia towarzystwo. Można ją spotkać w skateparku jeżdżącą na deskorolce lub longboardzie. Mieszka w Manchesterze.

Dan Callen-With - 23-letni chłopak. Starszy brat Kat. Nie widział się z nią od wypadku rodziców, również po tym wydarzeniu zmienił nazwisko. Jest mało odpowiedzialnym człowiekiem. Mieszka w centrum Londynu i dużo chodzi na imprezy. Naprawia komórki w firmie kumpla. 

Zayn Malik - 19-letni mulat. 1/5 One Direction, zespołu sławnego na cały świat. Sława zaczęła mu odbijać do głowy i codziennie chodzi na imprezy lub do kasyna. Kocha pearcing & tattoo.

Louis Tomlinson - 20-letni żartowniś. Nigdy nie dorośnie. 1/5 1D. Codziennie wykręca jakiś numer swoim przyjaciołom lub ludziom współpracującym z nim. Kocha marchewki. Niektórzy myślą że jest homo, ale to tylko on wie.

Niall Horan - 18-letni Irlandczyk. 1/5 1D. Jest pozytywnie nastawiony do świata, chociaż jest bardzo wrażliwy. Zawsze je , gdy jest zły. On praktycznie co chwile coś je nawet gdy nie jest zły. Kocha jedzenie.

Liam Payne - 18-letni chłopak. 1/5 1D. Jest najrozsądniejszą osobą z zespołu. Często przychodzą mu głupie pomysły do głowy, które razem z Niallem lub Lou realizuje. Kocha swoją dziewczynę Danielle.

Harry Styles - 18-letni słodziak. 1/5 1D. Jest najsłodszy i najmłodszy z całego zespołu. Dziewczyny szaleją na punkcie jego włosów. Niektórzy twierdzą, że jest gejem jak Lou. Kocha koty.
__________________________________________________________
Zapraszam do komentowania, możecie w komentarzach pisać abym również zerknęła na waszego bloga ;)