sobota, 2 czerwca 2012

Chapter sixth


Dzisiaj w pracy w sumie nie ogarniałam tych ludzi. Dziękowali mi za coś, a ja nawet nie wiedziałam za co. Poznałam w niej dwóch wspaniałych ludzi Bellę i Roberta. Pracujemy koło siebie więc postanowiliśmy się poznać. Na jutro jesteśmy umówieni na obiad. Usiadłam, do siebie i przyszedł szef, który też mi pogratulował, ale przynajmniej powiedział czemu. Umówiłam niejakiego Edd’a Sheran’a z Amy’m, oczywiście ja tego nie zrobiłam bo kiedy i jak ? Ale nie będę się przyznawać. Od dziś kocham normalnie Niall’a, to dzięki niemu mnie wszyscy pochwalili, a myśleli, że się nie nadaję. Dzisiaj było mniej pracy z tego powodu i wypuścili mnie o 16. Podjechałam pod dom i zobaczyłam, że ktoś czeka pod drzwiami. Od razu się uśmiechnęłam. To był Dann, mój brat. Dobrze, że się nie obraził. Otworzyłam drzwi i wpuściłam go do środka.
- W końcu postanowiłeś wpaść. – uśmiechnęłam się miło, co on zignorował.
- Ta, powiedzmy. – powiedział oschłym tonem. – Po prostu martwię się o moją młodszą siostrę.
- Nie masz o co się martwić. – wkurzało mnie to, że dopiero co go znalazłam a już się o mnie martwi.
- Mam. – zaprzeczył. – Usłyszałem, że chodzisz z jednym z tych pedałów.. – przeniósł na mnie zimne spojrzenie.
- Jakby ci to powiedzieć… ja z nikim nie chodzę, to jest po prostu dla przykrywki. – uzasadniłam zarzuty.
- Mam nadzieję. Masz może coś zielonego ? – od razu zmienił temat haa..
- Ta, ale to musisz ze mną zajarać . – cwaniacki uśmieszek wszystko załatwia. Zgodził się, zobaczymy jak to się jara z bratem. Poszłam do szafki w pokoju po trawę i lufę.
- Ta jaka zaopatrzona we wszystko.. lufy,bongo,faje wodne.. niedługo ty mi tu pokażesz cały sad marihuany. – zaśmiał się, ja nie miałam jak bo starałam się dobrze nabić. Dałam mu rozpalić. Po trzech nabiciach musiał już iść. Obiecał, że przyjdzie jeszcze w tym tygodniu. Ja nie przeszkadzałam sobie i wbiłam ostatniego topa. Jakie szczęście, że Zayn z Harrym przyszli. Oczywiście to sarkazm. Byłam tak zjarana już, że wydawało mi się, że telewizor ktoś włączył.
- Słuchaj , zaraz przyjdzie jeszcze Niall,Louis i Liam weź lepiej ogarnij to. – spojrzał na stół z kartkami. Skąd one się tu wzięły ?
- Na co ci to ? – wtrącił Zayn.
- Co ?
- Jaranie..
- Na lepsze samopoczucie. – uśmiechnęłam się. On odwzajemnił uśmiech. – Nie gadaj, że nie próbowałeś.
- Próbowałem,próbowałem. Nie będę ci tu ściemniał, ale to jest chore.
- Chcemy twitcama zrobić. – wtrącił Harry.
- Tu? – zapytałam.
- Tak, bo u nas coś w domu robią, a Liam już obiecał fanom.
Zayn z Harrym zdążyli się już rozsiąść i weszła pozostała trójka chłopaków. Przywitali się , chwile pogadaliśmy i włączyli laptopa. Jakieś 20 min. odpowiadali na pytania fanów i kłócili się między sobą. Jedna z fanek zauważyła chyba że są u mnie bo Liam powiedział „u Kat” chociaż nie wiem czy nie mam już schiz. Harry pokazał mi gestem że mam podejść do niego. Ostrożnie wstałam z fotela i przeniosłam się do nich na łóżko. Położyłam się na Harrym ponieważ był z brzegu a ja nie miałam siły. Od razu zobaczyłam, że fanki zaczęły pisać czy naprawdę jesteśmy razem i coś podobne pytania. Ja nic nie mówiłam tylko patrzyłam się na Harrego, nawet nie wiem czemu. Liam powiedział nam cicho, że teraz robią akcje „chcemy dowodów Harry&Kat” Harry spojrzał pierw na mnie potem na Louisa i potem znowu przeniósł wzrok na mnie. Spojrzał mi głęboko w oczy i pocałował ,na oczach 100 tyś ludzi. Nawet nie przeszkadzało mi to, że mnie całuje, było to w sumie przyjemne. Po tym , zaczęły wypytywać jak się poznaliśmy i jak się to zaczęło, więc reszta chłopaków jedynie coś dopowiadała, bo Harry opowiadał. Jedna jakaś Zoe zapytała czemu Niall siedzi cicho i patrzy się na mnie. On z chwilą dezorientacji odpowiedział, że patrzy się na obraz za mną (którego nie było) i wciągnął on go, dlatego nic nie mówił. Niezła ściema nie jest zła. W sumie chyba nie było tego obrazu bo nawet nie pamiętałam a nie miałam siły się odwrócić.
- Jak na razie koniec z twitcamami .. ale będziemy wam odpowiadać na twitterze na pytania. – poinformował fanów Liam i się wszyscy pożegnaliśmy z ludźmi. Louis z Harrym poszli razem do kuchni, powiedzieli, że idą zrobić kolację, ale pewnie poszli pogadać. Ja spadłam z Harrego jak wstał i leżałam w połowie na kanapie, bo nie mogłam się podnieść, Niall, Liam i Zayn patrzyli na mnie skrzywieni ale tylko Zayn wiedział czemu tak się zachowuje.
- Coś ci się stało czy co ? – spytał po dłuższej ciszy Liam.
Taa.. czekałam tylko na to pytanie ehh.. – Nie nic, po prostu zmęczona jestem. – uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam na Zayna który pokiwał przecząco głową co miało chyba znaczyć, że zła wymówka.
- ohh. – wyjęknął Liam.
- A jak tam pocałunek z Harrym ? – spytał Zayn robiąc tick brwiami, szczerze nawet nie wiedziałam jak odpowiedzieć.. niby mi się nie podobał, ale nie widziałam nic złego w pocałunku, nie wiem sama już.
- uhh.. mogło być lepiej. – zaśmiałam się, i w tym momencie wszedł Lou i Harry z .. tostami ?!
- Ja tu myślałem, że wy robicie jakieś nugetssy czy coś podobnego a wy mi tu z tostami przychodzicie ? – zirytował się Niall, ale w końcu powiedział coś od dłuższego czasu. Harry się zaśmiał i zaczął wszystkich częstować tostami. Nawet nie wiem jak to się stało ale leżałam po dłuższej chwili na Harrym , który obejmował mnie ramieniem, jak skapnęłam się, że mnie obejmuje zrobiłam krzywy grymas, ale nikt tego nie zauważył chyba. Normalnie jakbym miała siły to bym wstała i walnęła go, bo tylko przed fanami udajemy, a on jest przecież z Louisem.. czy nie ?! Sama nie wiem. Zayn zrobił maraton horrorów. Leciały wszystkie horrory których się bałam, w sumie nie tylko ja bo oni też. W dzisiejszych czasach nie robią strasznych horrorów, są jedynie wyjątki, które mam na dvd. Jak dobrze, że miałam w kuchni popcorn bo miałam wymówkę żeby wstać z Harrego. Wzięłam głęboki wdech i wstałam lekko się uginając.
- Idę zrobić popcorn, a wy nie przeszkadzajcie sobie. – powiedziałam, nawet nie usłyszeli mnie pewnie bo byli zajęci oglądaniem filmu. Weszłam do kuchni i zakręciło mi się w głowie. Oparłam się szybko o szafkę, kuchnie widziałam jakby przez mgłe. Gdzie tu teraz znajdę popcorn ? W górnej szafce gdzieś powinien być. Zaczęłam przeszukiwać górne szafki lecz nagle poczułam czyiś dotyk na moim ramieniu.
- Pomóc ci ? – spytał mnie Niall, tak to był Niall, poznałam po głosie.
- Jak chcesz. – uśmiechnęłam się i teraz mnie zabolała głowa, aż prawie upadłam na ziemie, ale Niall mnie przytrzymał.
- Na pewno nic ci nie jest? – spytał pełen troski.
- Nie wiem.. – odpowiedziałam patrząc mu w oczy.
- Usiać na krześle. – podstawił krzesło. – I napij się czegoś. – zaczął nalewać wody do szklanki.
- Dziękuje. – znowu się uśmiechnęłam.
- Przecież nie ma za co.
- Jest.. już dawno nikt się o mnie nie martwił.. byłam zdana zawsze na siebie. – łza mi spłynęła po policzku, bo od razu przypomniały mi się czasy z domu dziecka. Niall kucnął koło mnie i otarł mi łzy.
- Teraz nie musisz.. – zapadła chwila ciszy. – yy.. to ten znalazłem popcorn. – wziął paczkę do ręki i włożył ją do kuchenki mikrofalowej.
- Kat ! Długo jeszcze będziesz robić ten popcorn?! – krzyknął Louis.
- Chwila. – odpowiedział za mnie Niall, aż wszyscy równocześnie się odwrócili w stronę kuchni.
Wstałam i chciałam im powiedzieć, że Niall pomógł mi szukać popcornu ale nagle zobaczyłam ciemność. Z ciemności zaczęła wychodzić jakaś postać. Nie mogę zobaczyć dokładnie kto to jest .. wydaje mi się jakby to był mój tata , a za nim mama.. ale to nie możliwe przecież oni nie żyją już od kilkunastu lat. Po chwili znalazłam się w domu dziecka a koło mnie była dziewczynka z dwoma kucykami na głowie. Już ją pamiętam.. to była Bella, moja przyjaciółka z domu dziecka. Ale co ona robi ? Pakuje się .. czemu ? Jakiś facet do niej podchodzi i zabiera ją do jakiegoś pomieszczenia którego nie znam. Po cieniach widzę , że ma nóż w ręce, podnosi Bellę i zaczyna ją ciąć, zaczyna od brzucha i jedzie w górę, do mostku.. potem odcina jej głowę. Nie tak nie może być ! Za chwilę widzę moją babcię i się pyta jakieś pani o mnie, ona idzie do tego faceta który poćwiartował Bellę i mówi, że chce ona mnie zabrać, zaprowadza ją do pokoju naprzeciwko tego w którym zamordowano Bellę i po chwili wchodzi ten facet, i zaczyna moją babcie bić. Ona ucieka z pokoju i wybiega z budynku. Wsiada w samochód i jedzie przed siebie.
_____________________________________________
i co myślicie o tym ? podoba się ? 

poniedziałek, 28 maja 2012

Chapter fifth


Ten dzień zapowiada się koszmarnie. – pomyślałam wstając z łóżka i patrząc na godzinę. No pięknie.. jestem spóźniona już od poł godziny do pracy. Ubrałam się najszybciej jak mogłam wzięłam potrzebne mi rzeczy i wybiegłam z domu ledwo co trafiłam w zamek żeby zakluczyć drzwi. Wsiadłam do samochodu i jechałam najszybciej jak mogłam nie zwracałam uwagi na ograniczoną prędkość. Pech chciał, że akurat policja jechała. Musiała w takim momencie ? Zatrzymali mnie spisali, dali mandat i zadawali pytania. Ja nie mając już czasu odpowiedziałam, że się śpieszę bo jestem spóźniona do pracy i to mój szczerze mówiąc pierwszy dzień. Oni byli tak mili, że mnie puścili. Dobra wchodzę do budynku nikt nawet mnie nie zauważył to odetchnęłam z ulgą. Zdążyłam zająć swoje miejsce i przyszedł mój szef.. i zaczął mi mówić że pierwszy dzień a już się spóźniam. Nawet nie chciało mi się go słuchać. Skończył ja go przeprosiłam i robiłam swoje. Dostałam jakiś papier, miałam zadzwonić do jakiegoś kolesia, który był menagerem jakiegoś znanego w całej anglii piosenkarza i umówić go z jakimś Amy’m . Dobra to nie jest chyba trudne. No właśnie chyba.. pierw nie mogłam się dodzwonić, potem ten koleś gadał wcale nie do mnie i na koniec powiedział, że nie ma czasu. Już bardziej nie mogli mnie zdenerwować. Nie.. jednak mogli. Jeden z pracowników powiedział mi że jak tego nie załatwię to wylatuję. To dzwonie do niego jeszcze kilkanaście razy i nic. Dobra nie ważne, zaraz koniec pracy. Wybiła 14, jednak to nie był koniec pracy, miałam jakieś zlecenia gdzie musiałam chodzić po całym biurze. O 18 był już koniec. Odetchnęłam z ulgą , wzięłam kluczyki do samochodu i pojechałam do domu. Weszłam i od razu położyłam się na łóżko. Jak dobrze jest nic nie robić. Poszłam się wykąpać i ubrać w t-shirt i szorty. Przyniosłam sobie koc i gorące kakao i położyłam się w salonie. Dzisiaj nie zdążyłam nic zjeść oprócz dwóch batoników z automatu, ale byłam tak zmęczona że nie chciało mi się iść do kuchni. Mój relax nie trwał długo bo do mojego domu wpadł wystraszony Niall.
- Co się stało? – spytałam bez emocji, nie miałam siły nawet lekko się uśmiechnąć ani nic.
- Nic, tylko Louis chce mnie zabić. – zaśmiał się.
- Co zrobiłeś ?
- Nic, jakby co nie ma mnie tu. – wskoczył za kanapę. A chwilę później wpadł Louis.
- Gdzie on jest? – spytał jakby naprawdę chciał go zabić.
- Kto ? Nie ma w tym domu nikogo oprócz mnie. – powiedziałam ziewając.
- I tak go dopadnę, przepraszam że cię obudziłem czy coś tam, później wpadnę z kimś tam. Na razie. – wydawał się zdezorientowany. Ale co tam ważne że poszedł.
- Dzięki ci, jesteś wielka. – uśmiechnął się. – Co ty taka zmęczona jesteś ?
- Praca.. – odpowiedziałam krótko.
- No to chyba oczywiste ale co się stało, że aż nie masz siły nawet włączyć tv ?  - zauważył że cicho w domu, ja mu opowiedziałam w skrócie całą historię i wspomniałam o menagerze. On od razu się zaczął dopytywać, kogo to menager a z tego co ja wiedziałam to jakiegoś kolesia z x-factor 7 edycji który jest rudy. On chyba wiedział o kogo chodzi bo się uśmiechnął.
- Znam go, to Ed Sheeran. Nie gadaj że nie znasz ? – zdziwił się.
- Kojarzę nazwisko, ale nie wygląd. – w tym momencie była cisza a mi zaburczało w brzuchu.. akurat w takim momencie jak była cisza. Żałowałam, że nie włączyłam tv.
- Co ty w ogóle dzisiaj jadłaś co ?
- yyy… 2 batoniki z automatu. – odpowiedziałam krzywiąc się, on zrobił wielkie oczy i od razu pobiegł do kuchni. Nie miałam nawet siły żeby wstać i zobaczyć co on tam robi.
- Zamknij oczy! – krzyknął, a ja zrobiłam to o co prosił. – Otwórz usta. – już sobie skojarzyłam nie z tym co trzeba no ale to nie moja wina. Włożył mi do buzi jakąś papkę, ale w sumie była dobra. – I jak ? – spytał.
- Dobre, mogę już otworzyć oczy ?
- Jasne, otwieraj. – od razu to zobaczyłam jego uśmiech, a później … co ja zjadłam. Aż mnie zatkało.
- Skąd ty wytrzasnąłeś to wszystko? – patrzyłam skrzywiona na papkę w której były jakieś warzywa zmieszane z czymś.. ja jestem jedną z tych które nie jadają warzyw.
- Z twojej kuchni. Widzę, że ty nawet nie wiesz co w niej masz. – zaśmiał się. – Zjesz to ?
- Tak, ale przyznam się że nie jadam warzyw, ale to mi zasmakowało. – uśmiechnęłam się do niego.
- Bo kuchnia Niall’a każdemu smakuje. – znowu się zaśmiał. Zjadłam z apetytem to co mi blondyn przygotował i Niall zaproponował grę w piłkarzyki. Chciał sprawdzić czy rzeczywiście dziewczyny są takie słabe w nogę czy nie. I tu go mam, ja jak na dziewczynę nie wyglądam na kogoś kto interesuje się piłką nożną czy sportem, ale prawda jest inna. Znam się na tym i to lepiej niż niektórzy faceci, nawet grałam jak byłam w Manchesterze, i chyba stąd kibicuje od dzieciństwa Man Utd.  Zawsze chciałam spotkać Nani’ego, Chiharito czy Rooney’go. Wszystkich ich bym chciała zobaczyć, nigdy nie byłam na ich meczu, ale znałam ich taktykę, historię i kto jakie ma sposoby na wylot. Dokładnie zawsze się przyglądałam w telewizji jak grają i przywidywałam ich ruchy.
- Ej.. dobra jesteś ! – powiedział Niall wpuszczając gola.
- Wiem. – puściłam mu oczko, na co się uśmiechnął. Wygrywałam 5 do 2 , ja oczywiście udawałam, że gram piłkarzami Man Utd i do każdego po imieniu krzyczałam jakby mieli mnie zrozumieć. Nial cały czas ze mnie się śmiał, w sumie sama pewnie bym się śmiała. Ale tylko wtedy mogłam się skupić na grze. Moja koncentracja nie trwała długo bo przyszedł Zayn z Harrym. Przywitali się i zaczęli patrzeć na naszą grę.  Co chwile kręcili się wokół nas .. chyba specjalnie bo widzieli że Niall przegrywa. Jak było 6 do 5 , w sumie już kończyliśmy jakby drugą połowę, Harry podszedł do mnie i objął mnie z tyłu, ja się przestraszyłam i wpuściłam remisującego gola … i pewnie o to mu chodziło.. żeby mnie zdezorientować. Ale wygram to jeszcze .Do końca została minuta. Zayn i Harry robili wszystko żeby mnie rozzłościć. I udało im się. Niall jednak nie wykorzystał szansy na strzelenie gola co wydało się wręcz absurdalne. Końcowy wynik był 7:6 dla mnie.
- Dałeś mi wygrać.. przyznaj się. – spojrzałam w jego niebieskie oczy.
- Nie.
- Nie kłam, każdy by strzelił wtedy gola.
- No dobra, ale dlatego, że szanse nie były równe, bo Zayn i Harry cię rozpraszali. I tak pewnie byś wygrała bo byłaś lepsza.
- Ej co jest? Niall nigdy nie daje wygrywać komuś innemu. – zdziwił się Zayn i spojrzał na Harrego.
- My to robiliśmy dla twojego dobra. – zaśmiał się loczek. – A tak w ogóle, to Louis po tym jak przyszedł stąd szukając ciebie dziwił się gdzie jesteś. A ty cały czas tu byłeś ?
- No, ledwo co uszedłem z życiem. – zaśmiał się blondyn.
- To co wy tutaj robiliście ? – uniósł brwi Harry. – Ręce precz od mojej dziewczyny. – zaśmiał się a ja go zmierzyłam wzrokiem.
- Niall przywrócił mnie do życia po wyczerpującym dniu i starał mi się pomóc , a nie to co mój kochany chłopak siedział i nic nie robił. – uśmiechnęłam się na przymus.
- To co mówisz, że chcesz mnie zostawić dla Nialla ? – Niall i Zayn już mieli bekę na łóżku.
- Tak!
- Nie możesz, masz podpisany kontrakt. – Sam Hazza chyba nie wiedział co mówi.
- Dobra uspokójcie się, bo się kłócicie jak stare małżeństwo. – zaśmiał się Zayn.
- Wpadniemy w czwartek bo 2 dni nas w Londynie nie ma, a chcemy dać ci teraz odpocząć. Do czwartku. – Niall się pożegnał, a za chwilę Zayn i Harry zrobili to samo.
Szkoda tylko, że pracuje, jak ja bym chciała mieć teraz wolne, czuje jakby były wakacje, ale niestety jest środek wiosny dopiero. Wejdę jeszcze na laptopa i napisze e-maila do kilku znajomych z Machnesteru. Może jeszcze mnie nie zapomnieli.
_______________________________________________
Jest wcześniej jak obiecywałam ;) Mam nadzieje że się spodoba xd

czwartek, 24 maja 2012

Chapter fourth


- Jasne… - odpowiedziałam z delikatną niepewnością.
Przetańczyłam z nim całą noc. O 4 nad ranem wracaliśmy zalani do domu. Nie pamiętam nawet jak wyglądał nasz powrót i gdzie się rozstaliśmy ale obudziłam się na sofie w salonie z potwornym bólem głowy. Dochodziła 14 więc czas się wykąpać. Po 15 minutach wyszłam z wanny , nie miałam już siły w niej siedzieć. Ubrałam na siebie dresy i nie spodziewając się nikogo włączyłam jakiś film. Właśnie nie spodziewając… ponieważ po 30 minutach przyszli dwaj goście. Niall i Harry.
- Hej ! –krzyknęli razem. – Przepraszamy, że tak późno ale musieliśmy Malika sprowadzić do porządku, w sumie nadal śpi ale to tylko szczegół. –mówił Harry po czym zaśmiali się.
- Hej, spoko ale proszę nie krzyczcie.. bo zaraz mi głowa pęknie. – poprosiłam ich błagalnym tonem.
- Przepraszamy. – powiedział za nich dwóch Niall. – Jadłaś już obiad ?
- Nie jeszcze, nawet śniadanie nie zjadłam nie dawno co wstałam..
- To my z Harrym zrobimy ci obiad jeżeli pozwolisz. Co ty na to Harry ? Chyba nie chcesz żeby jedyna normalna dziewczyna z Londynu umarła z głodu i sam jestem głodny a u nas nic nie ma.
- Wiedziałem, po prostu wiedziałem.. nie czekajmy na jej zgodę tylko chodźmy do kuchni. – kierował się z Niallem w stronę kuchni. Nie no spoko, znają mnie ledwie dwa dni a już mi obiady robią.. boje się co będzie po tygodniu. Tylko ciekawi mnie jedno .. gdzie jest Louis ? Myślałam, że z Harrym się nie rozdzielają na krok. Może zajmuje się Malikiem.  Ale do szczęści nie jest mi on potrzebny tylko.. no właśnie nie jarałam wczoraj .. muszę dzisiaj, ale nie przy nich, bo pomyślą to co wszyscy inni.
- Gotowe ! Chodź jeść! – krzyknął Niall. Jakbym jeszcze była głodna.. ale zrobię mu tą przyjemność i zjem. – I jak ? – zapytał gdy wszyscy skończyliśmy jeść.
- Bardzo dobre. – odpowiedziałam wstając od stołu i składając naczynia, które chciałam umyć. Jednak pomógł mi w tym Niall, a Lou poszedł usiąść do salonu i włączył laptopa.. przyzwyczaiłam już się, że on czuje się u mnie jak u siebie w domu.
- Ej Niall ! – krzyczał co chwilę. – Chodź zrobimy twitcama !
- Że co ? Nudzi ci się ? – spojrzał na niego z pogardą.
- Chociaż 5 min.. no chodź. – przekonał go, widać było że Niall ma już dość tego jęczenia.
Jak zaczęli robić twitcama to ja starałam się cały czas coś robić w kuchni lub idąc do łazienki.

                                                                 **Niall**
Louis robiąc twitcama mówił że 5 min. ale już przyzwyczaiłem się że nie pilnuje czasu.. widziałem,że Kat co chwile próbuje coś robić tylko żeby nam nie przeszkadzać. Aż nagle Louis przeczytał pytanie od jakieś fanki gdzie jesteśmy czy to nasz dom czy kogoś z zespołu. Louis uśmiechnął się i zaczął tłumaczyć, że to dom sąsiadki która jest bardzo sympatyczna. Po tych słowach od razu większa oglądalność i co chwile pytania „któryś z was z nią chodzi?” ja z Louisem aż nie nadążaliśmy liczyć tych samych pytań.. było ich naprawdę sporo.
- Kat !!!! – krzyknął nagle Louis, aż w głowie mi zagwizdało.
- Co ? – odpowiedziała znacznie ciszej niż on.
- Chodź tu na chwilę.
- Po co ? Skończyliście już ?
- Noo.. chodź ! – weszła cicho i powoli do pokoju. – Ustań za mną i nie pytaj dlaczego. – ona tylko się dziwnie na niego spojrzała ale wykonała jego polecenie. – To jest Kat.. dziewczyna Harrego. Do zobaczenia kiedy indziej kochamy was wszystkie ! – wykrzyknął Lou do fanek i wyłączył laptopa. Ja byłem zmieszany tą sytuacją a Kat jeszcze bardziej. Przecież one ją chyba zabiją.. w ogóle po co on to mówił ? Żeby wrobić Hazzę czy co bo nie rozumiem..

                                                                        ***
W ogóle nie kontaktowałam przez jakieś 5 min. myślałam co tu się wydarzyło. Niall chyba też bo panowała cisza. Louis tylko się uśmiechał.
- Po co okłamałeś fanów? – zaczęłam. – Przecież to jest nie prawda ! I mnie też okłamałeś mówiąc, że skończyliście..
- Musiałem.. wyjaśnię ci to wszystko później. – pokazał wzrokiem na Nialla.
- Przecież fanki Hazzy ją zabiją! – obudził się z zamysłu blondyn.
- Prędzej mnie.. ale kiedyś się dowiesz wszystkiego. – oznajmił mu.
Niall był zdezorientowany.. ale długo to nie trwało bo wpadł do mojego domu Hazza z dwoma innymi chłopakami. Jeden wydawał mi się jakby znajomy.. on chyba mnie też kojarzył bo się od razu uśmiechnął.
- Louis !! – krzyknęli wszyscy na raz.
- Wiem , ale musiałem ! – nic im w ogóle nie wytłumaczyl.
- One ją zabiją ! – krzyknął Harry. – A tak w ogóle .. – zwrócił się do mnie. – To jest Zayn. – przedstawił brązowookiego wysokiego chłopaka.
- My się znamy. – powiedział Zayn i się uśmiechnął do mnie.
- Skąd?! – zdziwił się Harry.
- Z wczorajszej imprezy. – zaśmiał się pod nosem.
- To ona cię upiła ? – wtrącił się jakiś ciemny blondyn.
- Ja? Prędzej on mnie! – zaśmiałam się . – Jestem Kat miło mi cię poznać.
- Liam. – uśmiechnął się.
Spojrzałam na dom a on był pełen ludzi. Ucieszyłam się, że mam chociaż jakiś znajomych. Przypomniałam sobie, że miał wpaść mój brat, mam nadzieję, że kiedyś go jeszcze zobaczę. Powiedziałam chłopakom, że pójdę po jakąś przekąskę. Harry zaproponował, że pójdzie ze mną a ja nie miałam nic przeciwko. Zostawiliśmy chłopaków w domu i wyszliśmy. Ledwo wyszliśmy zza rogu a już pełno fanek i fotoreporterów. Harry objął mnie ramieniem na co ja się lekko skrzywiłam, ale byłam przecież „jego dziewczyną” . On próbował wszystkich ominąć i iść dalej ale jednak oni nie dawali mu spokoju. Co chwilę pytali czy naprawdę jesteśmy razem, jak się poznaliśmy, kim tak naprawdę jestem. Było mnóstwo pytań a Harry odpowiedział tylko tak i wciągnął mnie do jakiegoś sklepu.
- Przepraszam za to, i może ci tu wytłumaczę o co chodzi. – nie dał mi dojść do słowa. – Louis nie chce aby się wydało że jesteśmy gejami dlatego to powiedział – powiedział szeptem patrząc mi głęboko w oczy. – Musimy udawać że jesteśmy razem, może później jakoś to się ułoży. – uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
- Okej.Spoko. – powiedziałam lekko się uśmiechając, już jak mnie w to pakowali to muszą z tego wyjść. – Chodźmy kupić jakieś chrupki żelki i picie i wracajmy. – zaproponowałam.
- Dobry pomysł. – znowu się uśmiechnął. Chyba za dużo uśmiechów jak na jeden dzień. Poszliśmy do jakiegoś sklepu kupując mnóstwo słodyczy i wróciliśmy do chłopaków. Oni już się rozgościli i nabałaganili. Nawet przynieśli coś od siebie… piłkarzyki. Mogli mnie zaopatrzyć w gry no ale to nie ja go zaopatrzałam.
Cały dzień chłopacy spędzili u mnie. Jutro raczej się nie zobaczymy bo ja muszę pracować i nie wiem nawet do której a oni mają jakieś wywiady. Myślałam, że będą takimi gwiazdkami ale jednak się myliłam. Są bardzo mili no i jestem dziewczyną jednego z nich. Wieczorem wykąpałam się i położyłam do łóżka włączając laptopa. Weszłam na facebooka i twittera. Dobrze,że nikt nie wiedział jak się nazywam bo bym miała pewnie pełno wiadomości na fb, a na tt nie miałam swojego imienia i nazwiska tylko moje motto życiowe. Zauważyłam że w trends jest Harry&Kat i pełno ludzi pisało: „kim ona jest?” „jak Harry jest szczęśliwy to ja też, pewnie ona jest wyjątkowa” „nikt tego jeszcze nie potwierdził oprócz Louisa który mógł skłamać” „mam nadzieje że to kłamstwo” „to nie kłamstwo Harry dzisiaj poszedł z nią do sklepu i potwierdził wszystko” i pełno takich. Postanowiłam założyć normalnego twittera. Oczywiście pierwsze osoby które follownęłam był to Harry,Zayn,Louis,Liam i Niall. Oni mi wystarczyli , tych których nie znam nie będę follować. Zanim zasnęłam zauważyłam że Liam z Niallem mnie follownęli. Pomyślałam, że pewnie się domyślili że to ja.. przecież Niall wiedział jak się już nazywam i powiedział Liamowi. Niall napisał do mnie na dm czy mogę podać mu swój nr kom. Ja odpisałam mu i po minucie już do mnie dzwonił się upewnić że to moje prawdziwe konto. Przeprosił że przeszkodził i się rozłączył. Postanowiłam już się położyć bo jutro czeka mnie ciężki dzień.
____________________________________________
Znowu długo czekaliście przepraszam ;( nie miałam weny ale już wraca.

poniedziałek, 14 maja 2012

CHAPTER THIRD


Dzięki chłopakom rozpakowanie poszło szybko. Został tylko ostatni karton, którego nie chciałam rozpakowywać przy nich. Szybko go wzięłam i schowałam do pierwszej lepszej szafy.
- Nie chcę się wtrącać czy coś, ale czemu twój brat wyszedł wkurzony z domu? – zapytał Harry, w jego głosie było słychać, że się wacha.
- Martwi się o mnie. Nie widział mnie dość długo więc ja go rozumiem.. – powiedziałam zamyślona. Sama w sumie nie wiedziałam do końca o co się pokłóciliśmy.
- Pomóc ci w czymś jeszcze ? – zapytał blondyn wiedząc, że nastała chwila ciszy.
- Nie trzeba.  – uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech.
- Jest już późno. Nie będziemy ci przeszkadzać. Jutro cię odwiedzimy. – uśmiechnął się Lou. - Przygotuj się na szybką pobudkę.
- Proszę nie.. Ja nie mogę krótko spać , bo później jestem marudna. Jak chcecie obudźcie mnie o 12.
- Akurat jak przyjedziemy z wywiadu. To przygotuj się na pobudkę o 12. – zaśmiał się. Pożegnałam się z nimi i wyszli. Dochodziła 24.- Powinnam się bawić już od godziny w klubie a nie się rozpakowywać. No cóż jutro też jest dzień.. a raczej noc. Trzeba się wykąpać i położyć się spać. – mówiłam w myślach do siebie. Weszłam do gorącej wody w wannie i przesiedziałam w niej z godzinę, aż woda stała się zimna jak lód. Ubrałam jakiś t-shirt na to jakieś krótkie dresowe spodenki i położyłam się spać. Miałam trudności z zaśnięciem, ale się udało. Kilka razy obudziłam się w nocy .. miałam zły koszmar. Śniło mi się, że zabijają mojego brata, przeze mnie. Wszędzie była krew a ja nie mogłam mu pomóc. To było straszne. Porządnie dopiero zasnęłam koło 11. Mój sen nie trwał jednak długo. O 12 usłyszałam jakieś krzyki. Jednak dotrzymali słowa. Zeszłam na dół w swojej piżamie i otworzyłam im drzwi bo się dobijali jak wariaci.
- Jezuu.. ale strasznie wyglądasz. – przestraszył się Louis.
- Dzięki.. każda dziewczyna marzy aby usłyszeć to od chłopaka. – powiedziałam z sarkazmem. – Chyba nie chcecie stać tak cały czas przed domem.. czy jednak tak ? – spytałam.
- Nie no ja mogę postać. – zaśmiał się Harry.
- To spoko, a wy wejdziecie ? – kierowałam słowa do Nialla i Louisa.
- My z chęcią. – odpowiedział za nich Lou. Chciałam już zamykać drzwi ale Harry je przytrzymał.
- Żartowałem… wejdę. – uśmiechnął się.
- Coś się stało, że tak…. – zawahał się Niall.
- Strasznie wyglądam? – to było pytanie retoryczne. – Nic, tylko się nie wyspałam. Gdybyście mnie nie obudzili bo godzinę temu zasnęłam dopiero to bym była szczęśliwa.
- Miałaś rację. Jesteś marudna jak się nie wysypiasz. – zaśmiał się Loczek, ja przewróciłam tylko oczami.
- Chcecie herbaty ? – zapytałam wiedząc, że Lou i Harry nie lubią kawy. Oni tylko skłonili głową, że chcą.
- A kawy nie masz? – spytał blondyn.
- Niestety nie.. – zrobił smutną zarazem słodką minę.-przepraszam. Następnym razem jak przyjdziesz to kawa będzie specjalnie dla ciebie. – od razu się uśmiechnął.
- A tak w ogóle to skąd się znacie ? – zapytał blondyn. – kolejna fanka?
- Nie jestem waszą fanką, w sumie to nie wiem nie słuchałam was, chyba że w radiu leciała wasza piosenka a ja nie wiedziałam, że to wy. – chyba zrozumieli to co mówiłam.
- A poznaliśmy się w studiu. – skończył Louis.
- Przy automacie …
- Kupowaliśmy wodę..- przerwał mi Harry. Coś mi tu nie pasowało. Czyżby ich przyjaciel nie wiedział, że oni są razem? Nie będę się wtrącać. Ich życie.
- No dokładnie tak było. – uśmiechnęłam się a Lou i Harry skłonili głowę na znak, że mi dziękują. – A czemu się pytasz ? – tak sobie myślałam po co mu to było ?
- Nie wiem, tak się zastanawiałem.. i nie chce was martwić ale zaraz będzie padać. – spojrzał się przez okno żeby nie drążyć tego tematu.
- I cały dzień w dupie. – pocieszył nas Harry . Oczywiście to było sarkastyczne spostrzeżenie.
- Jak ja nie lubię jak pada ! – wzdychnął Louis.
- To masz pecha. Ja idę pozwiedzać Londyn. Zaraz wracam idę się ubrać a wy spróbujcie mi tu nie nabałaganić. – zaśmiałam się. Ubrałam ¾ spodenki z krokiem, doczepiłam do nich łańcuchy i ubrałam t-shirt z south park. Uczesałam się i umyłam twarz żeby nie wyglądać jak nie wyspany trup i zeszłam do chłopaków. Usłyszałam, że coś się dzieje w kuchni. Czy to dobry pomysł żeby to sprawdzać ? Nie no ciekawość mnie kiedyś zabije. Weszłam do kuchni i zobaczyłam Nialla robiącego „coś” bo nie wiedziałam co to było. – Gdzie Harry i Louis? – zapytałam rozglądając się po domu.
- Zaraz wrócą, poszli po coś do domu.
- Chyba wiem po co.. – uśmiechnęłam się cwaniacko, a blondyn spojrzał się na mnie wymagając odpowiedzi, ale jej nie usłyszał.
- Chyba nie jesteś zła, że tak bez pozwolenia buszuje po kuchni ale nie chciałem ci przeszkadzać. – tłumaczył swoją obecność w niej. – i jestem głodny.
- hahha spoko, i tak zanim oni wrócą to pewnie zdążysz się 10 razy najeść. – zaśmiałam się.
- chyba jednak nie.. – wskazał na drzwi a po sekundzie wszedł Harry z Lou i .. parasolami ? .. ale w .. pokemony ? wtf?
- Żartujecie chyba ? – spytałam i zrobiłam wielkie oczy. – Ja już wole być mokra.
- Jak można nie lubić pokemonów ? – spytał Harry rozkładając parasol z pichachu.
- Nie powiedziałam, że nie lubię.. ale nie będę chodzić z parasolem w pichachu !
- No Kat ma trochę racji. Nie chcę być jutro na pierwszej stronie gazet o nagłówku „Niall lubi jeszcze pokemony? Może niech zapiszę się do przedszkola.” – poparł mnie blondyn, a ja poszłam poszukać jakiś normalnych parasolów.
- Mam tylko jeden parasol.. – krzyknęłam do chłopaków.
- Ja nie muszę mieć parasola , wystarczy że wy macie… - powiedział niebieskooki
- Ja się z tobą podzielę ! – krzyknął Harry, chociaż stał koło Nialla.
- Ledwo co sam się pod nim mieścisz. – powiedziałam z ironią. – Ze mną się zmieści, a jak już mówił on nie chce iść pod pokemonami.
- Dziękuję, że ktoś mnie chociaż słuchał. – uśmiechnął się do mnie.
W końcu wyszliśmy, bo jak długo można się szykować do wyjścia ? W sumie szłam trochę przymulona pod tym parasolem, prawie ludzi nie było, jedynie pełno samochodów jeździło.  Pokazali mi okolice.. w sumie chciałam tylko poszukać jakiegoś klubu żeby dobrze się zabawić, a jeden był dosyć blisko więc pewnie tam dziś się znajdę. Dochodziła 18 a wszyscy mieliśmy mokre nogi ponieważ parasol niestety nie chronił ich.  Postanowiliśmy, że zakończymy oprowadzanie mnie , innym razem zwiedzimy więcej. Koło naszych domów pożegnaliśmy się i każdy poszedł do siebie, tylko że jak weszłam przestało padać.  Od razu po wejściu do domu włożyłam dresy i włączyłam tv. Na MTV akurat zaczęły lecieć popowe piosenki to postanowiłam iść do pokoju i znaleźć coś na imprezę. W salonie usłyszałam znajomy głos.. ale przecież nikogo nie było i w dodatku kto by mi śpiewał ? Weszłam do salonu i zobaczyłam, że w tv leci One Direction. Uśmiechnęłam się sama do siebie, w sumie nie wiem czemu.. zobaczyłam, że jest ich piątka ale nie widziałam jak pozostała dwójka wygląda bo poszłam dalej szukać czegoś na imprezę. W końcu coś znalazłam. Błyszczące brokatowe rurki i na to biała koszulka na ramkach. Poszłam wziąć jeszcze długą uspokajającą kąpiel. Czego chcieć więcej ? Z wanny wyszłam po godzinie i ubrałam się już w ciuchy na imprezę. Poszukałam do tego trampki i byłam gotowa. Ale jeszcze przecież dużo czasu, co mam się śpieszyć? Zrobiłam sobie sałatkę do przegryzienia, która zamiast zająć mi 5 min zajęła 30. Zmyłam szybko naczynia, rozpuściłam włosy, ubrałam jacket i wyszłam do klubu. Droga zajęła mi 10 min, a jak weszłam wszyscy się chyba skapnęli, że jestem nowa, no ale cóż.. trzeba poznać ludzi. Podeszłam do baru i zamówiłam sobie zimne piwo, ponieważ wódki nienawidzę. Po godzinie impreza się rozkręciła. Prawie wszyscy byli już pijani lub naćpani. Podszedł do mnie jakiś wysoki ciemny koleś. W sumie brzydki nie był jak na to patrzeć.
- Hej maleńka, może chcesz się zabawić? – zapytał i spojrzał się na swoich kumpli żeby pokazać, że mu ulegnę. Ale niestety się mylił.
- Hej maleńki, tylko żeby ci namiot nie ustał bo możesz go nie mieć jak jeszcze raz do mnie podejdziesz i dziękuje, że się zapytałeś. – posłałam mu wrogi uśmiech.
- Co? Jak to ? Mi żadna nie odmawia! – zaczął krzyczeć.
- Niestety.. musi być kiedyś ten pierwszy raz .. wybacz i weź spierdalaj bo nie będzie z tobą dobrze. – wkurzyłam się na niego.. on chyba się wystraszył, ponieważ poszedł z powrotem do swoich kumpli.
- Ej co ty taka ostra jesteś na kogoś kogo nie znasz ? – spytał jakiś chłopak który siedział koło mnie cały czas.
- Widzę po oczach czy ktoś jest zły czy też nie.
- Czy normalna dziewczyna nie przychodzi do klubu poderwać chłopaka ? – zapytał.
- Widzisz.. ja nie jestem normalna. Ja przychodzę się dobrze bawić, ale jak na razie nie mam tu za dużo znajomych.
- A co miałaś na myśli, że nie będzie z nim dobrze ?
- Zanim tu się przeprowadziłam trenowałam boks więc mam spore przyłożenie. A tak w ogóle czemu mnie tak wypytujesz? Nawet nie wiesz jak mam na imię ani jak ty masz.
- Sory ale pierwsza dziewczyna odmówiła Peterowi , czasami nawet same do niego podchodzą. A ja jestem Zayn.
- Kat. Miło mi cię poznać.
- Zatańczymy ? – zapytał, a był w sumie tylko lekko podpity. 
____________________________________________________
Przepraszam że tak długo mi to zajęło ale nie miałam czasu po prostu . I nadal mam go mało ale postaram sie dodawać rozdziały. Ponieważ chciałam zawiesić bloga ale jednak muszę wypisać się to co się dzieje u mnie w życiu na to opowiadanie.

sobota, 28 kwietnia 2012

Chapter Second


- Nie wiesz może gdzie jest jakaś maszyna z piciem ? – wymyśliłam coś na szybko, przecież od razu się nie spytam czy nie stracił rodziców w dzieciństwie, głupio by to wyglądało.
- Wiem, zaprowadzić cię ? – spytał dobrze mi się przyglądając.
- Jakbyś mógł. Tak w ogóle jestem Kat a ty? – przedstawiłam się grzecznie.
- Dan, przypominasz mi kogoś znajomego.. – chwile przerwał, złapał się za głowę jakby się mu wszystko przypominało. – ale to nie możliwe. – dokończył.
- Ty mi też kogoś przypominasz, nawet bardzo mi bliskiego, kogo odebrano mi w dzieciństwie. Ty nie jesteś Dan Cullen ? – spytałam, musiałam się dowiedzieć, co mi szkodzi.
- Jestem Dan With. – wtedy to poczułam ukłucie w sercu. – Ale zmieniłem po osiemnastce nazwisko, tak naprawdę jestem Dan Cullen. A ty to ..
- Tak, Kat Cullen. Witaj braciszku. – przytuliłam go. W końcu, po tylu latach i to jeszcze w pracy poznałam mojego brata. Najlepszy dzień w życiu.
- Boże, szukałem cię. Ale nie mogłem znaleźć gdzie ty się podziewałaś ?
- Później ci powiem wpadnij do mnie do domu, pomożesz mi się rozpakować i pogadamy przy okazji.
- Jasne, tylko zapisz mi na kartce gdzie mieszkasz bo zapomnę. Nie mam dobrej pamięci do adresów. – podał mi kartkę i długopis, a ja zapisałam mu adres.
- To gdzie ta maszyna z piciem ?
- Za rogiem skręć w lewo, ja muszę tu wejść, mogę za 3 godz. wpaść do ciebie ?
- Jasne, jesteś mile widziany. – przytuliłam go jeszcze na pożegnanie. Poszłam tak jak mówił. Za rogiem w lewo. Podeszłam do maszyny i to co teraz zobaczyłam było dziwne.. dwóch całujących się chłopaków.. jeden burza loków na głowie a drugi ledwo co go widziałam ale miał czerwone spodnie. Speszyli się jak mnie zobaczyli, a ja na ludzie wrzuciłam drobne do maszyny i nadusiłam na Red Bulla.
- Sory , przeszkodziłam wam ? – spytałam , bo się na mnie patrzyli i stali wryci jak słupy. Skądś ich znałam, znaczy kojarzyłam twarze.
- Nie .. znaczy tak .. znaczy nie wiem. – próbował mi odpowiedzieć zmieszany loczek. – Proszę nie mów nikomu co widziałaś.
- A ty nie powinnaś być przerażona i nie wiem krzyczeć czy coś ? – spytał drugi, teraz już go całego widziałam.
- Widziałam gorsze rzeczy, i nic nie zdoła mnie wystraszyć. – odpowiedziałam popijając napój energetyczny. – Spoko nie wygadam, nawet was nie znam.
- Jak możesz nas nie znać ? –zdziwili się oboje, a ja nie wiedziałam o co im chodzi. – My jesteśmy tymi jak to wszyscy mówią pedałami z One Direction.
- A.. już kojarzę. Czy ja wiem czy pedały. Każdy jest taki jaki chce być. A jak nosi się rurki to nie musi się być pedałem. – powiedziałam im to co myślałam.
- Nowa jesteś ? – spytał loczek, nawet nie wiem jak mają na imię.
- Tak, nowa i w pracy i w mieście.
- To możemy cię oprowadzić jak chcesz, i pokazać dobrą kawiarnie. – zaproponował zielonooki.
- Tylko ej wy mi tu mówicie, że mnie oprowadzicie a nawet nie znamy naszych imion ..
- A, o … tak , przepraszam . Jestem Harry a to Louis. – przedstawił ich.
- Kat. Teraz możemy iść na jakieś ciastko. – zaśmiałam się.
Wyszliśmy z budynku i oprowadzali mnie po okolicy. Ja cały czas myślałam czemu oni się chowają przed światem. Przecież każdy może być homo. Zapomniałam.. przecież oni są sławni i fanki ich uwielbiają za to, że są ładni i nie mają dziewczyn. Byli bardzo mili, nie zwracali uwagi na to, że są sławni. Zapłacili za herbatę, bo jak się dowiedziałam we troje jej nienawidzimy. I do tego po jakimś ciastku.
- Cholera, za 30 min. ma mój brat do mnie przyjść. Nie zdążę wrócić do domu na czas. – spojrzałam na zegarek.
- Odwieziemy cię tylko powiedz gdzie mieszkasz. – podałam im adres.
- To będziemy sąsiadami. – uśmiechnął się Harry.
- Dobra , fajnie ale proszę nie mamy czasu. Gdzie macie samochód ? – pośpieszałam ich.
- Jakieś 3 ulice stąd. – aż prawie oplułam ich herbatą. – Spoko szybko tam dojdziemy i stamtąd jakieś 5 min drogi do domu. – pocieszał mnie jakby Louis. Taa.. szybko dojdziemy do samochodu.  Szliśmy chyba jakieś 20 min. Na szczęście do domu dojechaliśmy w 5.
- Dziękuje wam. – wysiadłam szybko z samochodu.
- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy, my mieszkamy po drugiej stronie. – powiedział Louis pokazując na dom naprzeciwko mnie.
- Dobra, też mam taką nadzieję, ale teraz biegnę posprzątać . Pa. – pożegnałam się i wbiegłam do domu. Zamiast sprzątać to zrobiłam większy bałagan. Kartony poprzewalałam i powysypywałam jakieś rzeczy. Na szczęście zadzwonił dzwonek i to był mój brat. Pomoże mi przynajmniej poukładać to wszystko.  – To jak zaczynamy sprzątać?
- Od razu jak wszedłem ? Nie, nie, nie. Najpierw sobie pogadamy, tylko zrób jakąś kawę. – skąd ja to wiedziałam, że się nie obędzie bez rozmowy. Wszystko żeby tylko nie sprządać.
- Nie pije kawy, mam tylko herbatę i pepsi. Co chcesz ?
- T niech będzie pepsi. – znowu mnie to nie zdziwiło. Kazałam mu usiąść w salonie, a ja po chwili przyniosłam pepsi i usiadłam koło niego. Zaczęliśmy sobie opowiadać, jak to się potoczyło nasze życie jak nie byliśmy razem. Był ze mnie dumny, że sama zaszłam tak daleko, ale po co te tatuaże i tunele. Ja to samo mu powiedziałam bo nie był lepszy. Jak zaczęliśmy sprzątać, on wziął karton z jakimiś rupieciami. Zaczął go rozpakowywać i natknął się na faję wodną i bongo, w sumie to bonga. Zaczął wypytywać po co to wszystko. Lepiej się najebać niż zjarać. Czemu każdy mi to mówił? Przecież w tym ani grama prawdy nie ma. Zakończyłam temat jarania, bo to nie miało sensu, obydwoje mamy podobne charaktery niestety. Dochodziła 18, a my nawet połowy kartonów nie rozpakowaliśmy, jedynie chyba z 3. Znowu zadzwonił dzwonek, ale nikogo się nie spodziewałam. Nikt przecież nie wiedział, że tu mieszkam oprócz mojego brata i… tak to oni. Harry, Louis i jakiś blondyn.
- Cześć. – przywitali się, że było ich słychać w całym domu. – Jetem Harry to Louis, a to Niall. – przedstawił ich mojemu bratu.
- Siema, ja jestem Dan. – spojrzał na nich lekko przestraszony. – Czy wy nie jesteście tym zespołem znanym ? – zapytał.
- Tak jesteśmy. – odpowiedział mu szybko Louis. – Widzę, że przyszliśmy w porę żeby wam pomóc się rozpakować. – spojrzał na kartony.
- Kat, chodź tu na chwilę. – wziął mnie na bok. – Skąd ty kurwa ich znasz ? Jesteś pierwszy dzień w Londynie a już znasz najsławniejszych pedałów.
- Nie mów tak o nich! –uniosłam się. – Nie znasz ich ! A znam ich z pracy.
- A ty ich niby znasz ? Uważaj lepiej. – nie ma to jak kłótnie rodzeństwa, zauważyłam że Niall się na nas patrzy. – Ja wychodzę, bo jeszcze mnie będą całować, jutro może wpadnę. Trzymaj się. – pożegnał się i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Co się stało ? – spytał blondyn.
- Mała kłótnia rodzeństwa, które się nie widziało 14 lat. – próbowałam się uśmiechnąć, ale on chyba zauważył, że uśmiech jest sztuczny.
- Ej pomożecie nam układać rzeczy ? Bo jak na razie to ja z Louisem układamy, a wy ej rozmawiacie bez nas. I to jeszcze nie nasz dom. – krzyczał Harry.
- Jakbyście tak u nas w domu sprzątali było by wspaniale. – powiedział do nich Niall. – Dobra chodź idziemy im pomóc. – pociągnął mnie.
__________________________________________________
I jak ? Może być ?
Trochę zamulam z rozdziałami wiem xd
Dziękuje za tyle komentarzy, chciałabym chociaż znać wasze imienia. 

wtorek, 24 kwietnia 2012

Chapter First


Otworzyłam oczy i pomyślałam -To już dzisiaj. Dzisiaj przenoszą mnie do studia nagraniowego. Mam godzinę na wyszykowanie się. Na 9 muszę być w pracy. Poszłam do kuchni zjeść śniadanie, wykąpałam się i ubrałam. Włosy uczesałam w kucyk, i na nos założyłam okulary. Zostało mi 10 min. Szybko chwyciłam kluczyki od mojego sportowego BMW . Pamiętam jak mój brat i tata zawsze chcieli mieć BMW, i ta chęć zeszła na mnie. Ciężko pracowałam na ten samochód, ale w końcu po kilku latach było mnie stać. Dotarłam na miejsce 2 min przed czasem. Mój szef już na mnie czekał. Pokazał gestem ręki abym usiadła naprzeciw niego.
- Kat Cullen. – zaczął. – Cieszę się, że to mnie przypadło przyznanie ci awansu. Teraz jak już wiesz , przejdziesz do studia nagraniowego. Niestety, jak chyba zauważyłaś u nas nie ma tego oto studnia. Więc będziesz musiała się przeprowadzić do Londynu. – teraz to się zdziwiłam. Ja i Londyn ? Przecież ja się gubię we własnym domu, a co dopiero w Londynie. – Oczywiście znajdziemy ci mieszkanie blisko studia. – podał mi dokument do podpisania. Szybkim ruchem ręki podpisałam się w dolnym rogu kartki i podaliśmy sobie ręce na znak zgody. – Proszę aby pani za dwa dni, czyli w piątek przyszła do mnie i dam pani mojego siostrzeńca jako pomoc do dojechania do mieszkania w Londynie. Jutro ma pani wolne. – uśmiechnął się i zamknął za mną drzwi od biura. – Jest , jutro mogę cały dzień imprezować. – pomyślałam. Pojechałam z powrotem do domu i włączyłam sobie radio do sprzątania. W 2 dni muszę sprzedać to mieszkanie. Wydaje się mi to nierealne, ale może w gazecie ktoś potrzebuje natychmiast mieszkania. Nie myliłam się. Było pełno ogłoszeń o poszukiwaniu mieszkania. Zadzwoniłam do kilku osób. I jedna potrzebowała właśnie mieszkania na piątek. Umówiłam się na 11 do obejrzenia. Dało mi to większą motywacje do sprzątania, nienawidziłam sprzątać, ale czasem trzeba było. Kończyłam sprzątać swój pokój, gdy zadzwonił dzwonek. To był koleś z którym się umawiałam na oglądanie.
- Cześć , jestem Johnny, przyszedłem obejrzeć mieszkanie. – przedstawił się.
- Cześć, ja jestem Kat. Proszę wejdź. – pokazałam gestem ręki żeby wszedł. – To co, sam chcesz się rozejrzeć czy jak? Bo pierwszy raz sprzedaje mieszkanie i nie ogarniam tego. – zaśmiałam się cicho.
- Spoko, sam się rozejrzę. – powiedział wyluzowany. Widać było, że podchodzi do wszystkiego na lajcie. Miał z 20 lat. Na więcej nie wyglądał. Rozglądał się po mieszkaniu, a ja nie wiedząc co mam robić włączyłam telewizję. Akurat na MTV się włączyło i leciała piosenka Nirvany. Jedna z najlepszych piosenek jakie znam „Smells like teen spirit” to jest podstawa. Poszłam do kuchni po jakieś słodycze i równocześnie śpiewałam z Curtem słowa piosenki.
- I jak? – spytałam podając mu ciastka. – Mam nadzieję, że się nie wystraszyłeś. – zaśmialiśmy się razem.
- Jaka cena ? – zapytał. Cholera, całkiem o tym zapomniałam. O kurwa, z matmy miałam ostatnio 4 ale nie umiałam wyceniać domu. W sumie pieniędzy aż tak dużo nie potrzebowałam, a on pewnie tak.
- A ile byś proponował ? – wyszłam z opresji, bałam się, że podam za dużą.
- Może być 10 000 funtów?. – zamarłam na tą cenę, w prawdzie ja kupiłam ten dom za 15, ale nie myślałam, że może jeszcze być taki drogi.
- Jasne, kiedy chcesz się wprowadzić ?  - zapytałam, jak jakaś głupia, przecież mówił, że na piątek musi mieć mieszkanie.
- W piątek. Dasz radę się wyprowadzić ? – chyba nie uważał mnie za głupią.
- Noo, jestem już w sumie w połowie spakowana. Jak chcesz możesz trochę rzeczy jutro przywieźć. A , i bym zapomniała ci powiedzieć, nie pogniewasz się jak zostawię ci meble ? – zadałam trochę głupie pytanie.
- Jeszcze się pytasz czy się nie pogniewam, jesteś najlepszym sprzedawcą domów. – pochwalił mnie. – To ja już będę leciał się pakować. Jutro o której mógłbym przyjechać? – spytał stojąc w drzwiach.
- Przed 16 jakbyś mógł, chyba że wolisz szukać mnie na jakiś imprezach. – posłałam mu długie spojrzenie.
- To będę o 16. – pożegnał się i wyszedł. W sumie brzydki nie był, nadawał by się na imprezę. Resztę dzisiejszego dnia postanowiłam spędzić na chill oucie. Sięgnęłam do torebki po trawę, z szafy wzięłam bongo. Puściłam na dvd „Abduction” z Taylorem Lautnerem w roli głównej i pełen chill out. Mój idealny dzień. Zajarać, obejrzeć film, zamówić pizze i mieć takiego chłopaka jak  Taylor , który by mnie przytulił. Obyło by się bez ostatniej opcji. Niektórzy mówią, że ktoś kto jara trawę jest ćpunem. Wg. Mnie to nie prawda. To jest uwolnienie od tego świata i życie jak się chce. Na zjaraniu nie myślisz co powiedzą inni. W sumie ja tak myślę nawet bez baki. Nie pamiętam nawet kiedy zasnęłam. Obudziłam się równo w południe. Poszłam się wykąpać, co zajęło mi godzinę, ubrałam się w jakieś dresy i wróciłam do wczorajszego spędzania dnia, spakowałam jeszcze rzeczy z mojego pokoju i poszłam obczaić ile mi zostało. Zostały mi jeszcze 2 g. Pół zjaram teraz, a pół na imprezie. Jednego grama zostawię sobie do Londynu. Znowu szybko mi zleciał czas. Nie mrugnęłam a była już 16. Zaraz miał przyjść Johnny. Właśnie o nim myślałam i akurat ktoś zapukał do drzwi. To był Johnny z dwoma małymi kartonami. Podaliśmy sobie po ziomalsku ręce na „siema” i pokazałam mu gdzie może się rozpakować.
- Jarałaś ? – spytał, trochę mnie zdziwiło to pytanie, bo kto nieznajomy się normalnie pyta czy jarałam. Nie powinno go to obchodzić, ale z grzeczności odpowiem, nie będę chamska.
- Noo , po czym poznałeś? Czyżby opary?
- Też, ale nie każdy ma zajebiście czerwone i opuchnięte oczy i nie u każdego na stoliku stoi bongo. – spojrzał na mnie, jakby domagał się odpowiedzi na niewypowiedziane pytanie.
- To widzisz ja nie jestem „każdy” . Chcesz bucha? – zapytałam z grzeczności.
- Nie, nie pale tego świństwa.
- Haha, świństwa ? Rozumiem, papierosy, to jest świństwo ale nie trawka. Pewnie uznasz mnie teraz za ćpunkę czy coś, ale trawka to nie narkotyk. To lek na wszystko.
- Nie no , nie mówię, że to narkotyk tylko potem siądzie ci psychika. A nie miałaś iść na jakąś imprezę?
- No miałam, nie wiem nawet gdzie. Może znasz jakieś miejsce ? – sama nie wiem czemu o to spytałam.
- Tsaa, sam miałem zamiar się tam wybrać. Może chcesz iść ze mną ? – zaproponował.
- Jasne, tylko poczekaj, pójdę się szybko przebrać. – pobiegłam do łazienki. Ubrałam rurki, a na to bluzka z rewolucjonistami i bluza z punky fisha. Z pośpiechu zapomniałam wziąć pół grama. Ale już za późno żeby się cofać. Może ktoś będzie tam miał. Dotarliśmy na miejsce, wyglądało to na zamkniętą imprezę. Nie znałam tam nikogo, ale od czego są imprezy? Żeby się bawić, poznawać ludzi i się napić. Nikt nie miał nawet grama trawki. Co za idioci. Jedyne co tam paliłam to papierosy, do których sięgałam tylko czasami, nie ciągnie mnie do nich, chyba że jestem naprawdę zdenerwowana. Do domu wróciłam o 4, nawet nie byłam pijana. Jak można się upić kolorowymi drinkami? Dla mnie to jest niemożliwe. Wstałam o 10, żeby dojechać na 12 do biura miałam 1,5 godz. na wyszykowanie się. Z ciężkimi powiekami poszłam do łazienki wziąć 30 minutową kąpiel, ubrałam szorty i bluzkę na ramiączkach, ponieważ było ciepło. Zjadłam tosty na śniadanie i spakowałam wszystkie rzeczy potrzebne mi do mieszkania w Londynie do samochodu. O 11 miał być Johnny, żebym dała mu klucze i zapłacił mi za dom. Spóźnił się 15 min. Szybko dał mi czek, a ja mu klucze i się pożegnaliśmy. Przed 12 byłam już w biurze. Znowu czekał tam na mnie już szef ze swoim siostrzeńcem. Zdziwiłam się, że taki brzydki facet może mieć tak przystojnego siostrzeńca.
- Życzę wam miłej jazdy i powodzenia w pracy. – uśmiechnął się mój szef, i z jego siostrzeńcem wyjechaliśmy. On prowadził. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu, mi to tam nie przeszkadzało bo lubię czasami myślami błądzić po mojej głowie. On jednak zaczął rozmowę.
- Mój wuja nas sobie nie przedstawił, jestem Curt. – kurde, no .. czemu Curt? Skojarzył mi się od razu z Curtem Cobainem.
- Kat. – odezwałam się po chwili zastanawiania.
- Mam cię tylko zawieść do domu, czy coś jeszcze ?
- Jedynie jeszcze jakbyś mógł pokazać mi drogę z domu do studia. – uśmiechnęłam się.
- Nie ma sprawy, pierwszy raz będziesz w Londynie ?
- Tak. – przez całą drogę próbował rozmawiać, ale co chwilę zadawał jakieś pytania z dupy wyciągnięte. Gdy dojechaliśmy na miejsce stanęłam jak słup. – To mój dom? – spytałam zdziwiona.
- Tak, jeszcze się tak nie dziw. Zobaczysz jak jest w środku. – otworzył drzwi do mojego domu. Ten widok to już kompletnie mnie nie zdziwił a przeraził. Salon, to jest cudowny, kuchnia.. po co mi taka wielka ? Sypialnia, i 5 jeszcze innych pokoi. Łazienka? Mogę w niej siedzieć cały dzień. Taki dom, za co ? Przecież tylko będę pracować w studiu, a mam jeden z najlepszych domów w Londynie. Sąsiedzi pewnie też bogaci, bo tu same takie domy. - Dobra, to przyniosę twoje rzeczy tutaj, a ty się zapoznaj z domem, a zaraz ci pokaże gdzie będziesz pracowała. – powiedział wychodząc z domu. Nadal nie mogłam uwierzyć, że to jest moje.  – Trzymaj. – rzucił we mnie kluczykami od samochodu. – Idziemy na pieszo. – podał mi jeszcze klucze od domu żebym zakluczyła i wyszliśmy. Dom miał być blisko studia a nie oddalony o godzinę. – Ja cię tu zostawię, to jest Scott, on cię oprowadzi po studiu, a do domu już chyba trafisz. Ja muszę lecieć do swojej pracy. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się spotkamy i pogadamy. – pożegnał się i zostawił mnie z Scottem.
- No to ja jestem Scott, a ty pewnie Kat?
- Tak.
- Chodź, pokaże ci twoje miejsce pracy i oprowadzę cię po całym budynku. – weszliśmy przez obrotowe drzwi do wielkiego budynku. Scott pokazał mi każdy, pokój, każde studio nagraniowe wszystko co było w budynku. A na końcu moje biuro. Ja będę się zajmowała kontraktami gwiazd. Co ? Kontraktami gwiazd? Czyli, że poznam gwiazdy? Super. Ten też mnie zostawił, jakby myślał, że po jednym zwiedzaniu zapamiętam cały budynek. Na korytarzu nie było nikogo, oprócz jakiegoś chłopaka, który niósł pełno pudełek od telefonów. Przechodząc obok niego , spojrzałam mu w oczy. Znałam skądś je. Nagle wszystko jakby wróciło do mnie. Wypadek rodziców, i te oczy z bliska, jak babcia zabiera brata, i te same ale zapłakane oczy. To musiał być on, mój brat. Ale może jednak nie ? Trudno mogę  się spytać jak ma na imię.
-Ej ! – krzyknęłam w jego stronę, a on się odwrócił.
_____________________________________________
Jest 1 rozdział. W następnym już na 100% będą chłopacy ;D
Proszę jeżeli przeczytałaś to skomentuj ;)

sobota, 21 kwietnia 2012

Prologue


KARTKI Z PAMIĘTNIKA

*14 lat temu, w wieku 4 lat*

Był pochmurny dzień, padał deszcz, wiało bardzo mocno. Czekałam z moim bratem aż mama i tata przyjadą z supermarketu. Z bratem usłyszeliśmy trąbienie, i pomyśleliśmy, że to oni. Wybiegliśmy szybko przed dom. Nigdy tego nie zapomnę. Z bratem nas wmurowało, usłyszeliśmy tylko głośny huk i za chwilę było pełno policji, straży pożarnej i karetka. My byliśmy dla tych ludzi niewidzialni. Jedna pani do nas podeszła, chyba była to policjanta. Zaczęła wypytywać czy coś widzieliśmy gdzie są nasi rodzice. Dan, bo tak miał na imię mój brat odpowiedział jej, że nasi rodzice byli w tym samochodzie, który był całkowicie zmiażdżony. Pani policjant zabrała nas na komisariat. Jakiś facet przyniósł jej notes z zapisanymi numerami telefonów naszej rodziny. Dzwoniła do wszystkich, ale albo nikt nie odbierał albo nie mogli przyjechać i udawali, że jest im przykro. Po godzinie dzwonienia, tylko babcia, której jeszcze w życiu na oczy nie widziałam postanowiła przyjechać. Dan się ucieszył, mówił, że ona jest miła i fajna, i jak nas zabierze do siebie to będzie nam się miło tam mieszkać. Gdy przyjechała, stwarzała pozór przyjaznej kobiety, ale sprawiła mi najgorszy ból w życiu. Rozdzieliła mnie i mojego brata mówiąc, że tylko nim może się zaopiekować, a mnie zostawiła. Pojechali, miałam łzy w oczach. Nie mogłam uwierzyć, że zostałam sama. Policjanta poinformowała mnie, że będę mieszkać z innymi dziećmi w domu dziecka. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co to jest. Myślałam, że będzie fajnie bo w końcu z dziećmi. Po godzinie miałam już swój pokój i moje rzeczy były rozpakowane. Myślałam, że to miejsce będzie inaczej wyglądać, że będzie miłe, na ścianach będą różne postacie z bajek, a tam było gorzej niż w szpitalu. Na korytarzu były namalowane przez starszych różne straszne postacie, niektóre wyglądały jakby się na mnie patrzyły i chciały mnie pożreć. Poznałam tam jedną dziewczynę, miała na imię Isabella. Zaprzyjaźniłyśmy się.

*8 lat temu, w wieku 10 lat*

Mojego brata nie widziałam od czasu wypadku rodziców. Nie wiem co u niego, nie odzywa się w ogóle, nawet mnie nie odwiedza. Z Bellą jesteśmy jak siostry. Nierozłączne, zawsze wszystko robimy razem. Dzisiaj są moje 8 urodziny. Wie o nich tylko Bella. Zawsze na urodziny daje mi jakąś swoją zabawkę, bo nie ma nic innego. Ten dzień był jednak inny. Siedziałam w swoim pokoju czekając, aż przyjdzie po mnie Bella, jednak gdy się jej doczekałam była smutna.  Powiedziała, że za godzinę wyjeżdża już na zawsze, bo ją adoptowano i pewnie nigdy już się nie zobaczymy. Dała mi swoją ulubioną zabawkę, z którą nigdy się nie rozstawała. Ostatnią godzinę spędziłyśmy razem. Gdy już wyszła po za bramy jej starego domu, rozkleiłam się.

*3 lata temu w wieku 15 lat*

Nadal pamiętam o Belli, ale jestem już starsza, minęło już 5 lat od kiedy wyjechała. Mam teraz nową paczkę. Wszyscy się tam lubią i szanują. Zaczęłam chodzić na naukę Break Dance od roku. A za rok będę mogła stąd wyjść i zacząć życie od nowa. Dzisiaj sobota, z kumplami robimy imprezę. W paczce jest nas 8. Ja, Alex, Matt, Andy, Nathan, Lisa i John. Wszyscy mają 16 lub 17 lat. Ja jestem z nich najmłodsza, ale nie widać tego.  Czasami zastanawiam się co się ze mną stało. Ale jednak nie chcę wiedzieć. Chcę robić to co chcę i mi się podoba. Mam już tunele 8mm. Opiekunom to się nie podoba, ale nie obchodzi mi ich zdanie.

*2 lata temu w wieku 16 lat*

Dzisiaj wychodzę z domu dziecka. Mam zamiar mieszkać  w Manchesterze. Znajdę pracę i poznam znowu nowych ludzi. Tydzień temu zrobiłam sobie mój pierwszy tatuaż. Znajduje się on na karku i jest to zamknięta kłódka. Dla mnie oznacza ona, że nigdy nie otworzę się na ludzi.

*6 miesięcy temu*

W końcu mam te 18 lat. Już nie mam ograniczeń. Chociaż i tak alkohol sprzedają od 21. Czekałam na ten moment tak długo. Mieszkam już pół roku w Manchesterze. Pracuje w firmie SYCO. Niedługo mają mnie awansować żebym pracowała w studiu. W każdy weekend są imprezy więc mogę się zabawić. Na moim ciele przybyło już trochę tatuaży, każdy ma swoją historię. Tunele mają już 15mm , ale już ich nie rozpycham. Zaczynam żyć tak jak chcę. Sama prowadzę raz w tygodniu warsztaty Break Dance, chodzę na naukę gry na gitarze i jeżdżę na Longboardzie. Mieszkam w małym domku gdzie są 2 pokoje, kuchnia, łazienka i mały salon.

*teraz*

Wszystkie wspomnienia tu zapisane mają swoją część na moim ciele  poprzez tatuaż. Czytając to widzę jak się zmieniałam, i nadal to robię. Jutro przenoszą mnie do studia nagraniowego. Zobaczymy czy ogarnę to wszystko. Wczoraj widziałam kolesia podobnego do mojego brata, chciałam już go zaczepić, ale pomyślałam , że przecież on już pewnie nie pamięta, że ma siostrę i to nie mógł być on. On mieszka teraz chyba w Londynie. Zawsze chciał tam mieszkać. Ciekawa jestem czy też powraca do tamtych czasów jak nas rozdzielili. Mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy.
________________________________________________
Ciesze się jeżeli ktoś to w ogóle czyta. Proszę jeżeli przeczytałaś to zostaw komentarz, będę wdzięczna.