poniedziałek, 28 maja 2012

Chapter fifth


Ten dzień zapowiada się koszmarnie. – pomyślałam wstając z łóżka i patrząc na godzinę. No pięknie.. jestem spóźniona już od poł godziny do pracy. Ubrałam się najszybciej jak mogłam wzięłam potrzebne mi rzeczy i wybiegłam z domu ledwo co trafiłam w zamek żeby zakluczyć drzwi. Wsiadłam do samochodu i jechałam najszybciej jak mogłam nie zwracałam uwagi na ograniczoną prędkość. Pech chciał, że akurat policja jechała. Musiała w takim momencie ? Zatrzymali mnie spisali, dali mandat i zadawali pytania. Ja nie mając już czasu odpowiedziałam, że się śpieszę bo jestem spóźniona do pracy i to mój szczerze mówiąc pierwszy dzień. Oni byli tak mili, że mnie puścili. Dobra wchodzę do budynku nikt nawet mnie nie zauważył to odetchnęłam z ulgą. Zdążyłam zająć swoje miejsce i przyszedł mój szef.. i zaczął mi mówić że pierwszy dzień a już się spóźniam. Nawet nie chciało mi się go słuchać. Skończył ja go przeprosiłam i robiłam swoje. Dostałam jakiś papier, miałam zadzwonić do jakiegoś kolesia, który był menagerem jakiegoś znanego w całej anglii piosenkarza i umówić go z jakimś Amy’m . Dobra to nie jest chyba trudne. No właśnie chyba.. pierw nie mogłam się dodzwonić, potem ten koleś gadał wcale nie do mnie i na koniec powiedział, że nie ma czasu. Już bardziej nie mogli mnie zdenerwować. Nie.. jednak mogli. Jeden z pracowników powiedział mi że jak tego nie załatwię to wylatuję. To dzwonie do niego jeszcze kilkanaście razy i nic. Dobra nie ważne, zaraz koniec pracy. Wybiła 14, jednak to nie był koniec pracy, miałam jakieś zlecenia gdzie musiałam chodzić po całym biurze. O 18 był już koniec. Odetchnęłam z ulgą , wzięłam kluczyki do samochodu i pojechałam do domu. Weszłam i od razu położyłam się na łóżko. Jak dobrze jest nic nie robić. Poszłam się wykąpać i ubrać w t-shirt i szorty. Przyniosłam sobie koc i gorące kakao i położyłam się w salonie. Dzisiaj nie zdążyłam nic zjeść oprócz dwóch batoników z automatu, ale byłam tak zmęczona że nie chciało mi się iść do kuchni. Mój relax nie trwał długo bo do mojego domu wpadł wystraszony Niall.
- Co się stało? – spytałam bez emocji, nie miałam siły nawet lekko się uśmiechnąć ani nic.
- Nic, tylko Louis chce mnie zabić. – zaśmiał się.
- Co zrobiłeś ?
- Nic, jakby co nie ma mnie tu. – wskoczył za kanapę. A chwilę później wpadł Louis.
- Gdzie on jest? – spytał jakby naprawdę chciał go zabić.
- Kto ? Nie ma w tym domu nikogo oprócz mnie. – powiedziałam ziewając.
- I tak go dopadnę, przepraszam że cię obudziłem czy coś tam, później wpadnę z kimś tam. Na razie. – wydawał się zdezorientowany. Ale co tam ważne że poszedł.
- Dzięki ci, jesteś wielka. – uśmiechnął się. – Co ty taka zmęczona jesteś ?
- Praca.. – odpowiedziałam krótko.
- No to chyba oczywiste ale co się stało, że aż nie masz siły nawet włączyć tv ?  - zauważył że cicho w domu, ja mu opowiedziałam w skrócie całą historię i wspomniałam o menagerze. On od razu się zaczął dopytywać, kogo to menager a z tego co ja wiedziałam to jakiegoś kolesia z x-factor 7 edycji który jest rudy. On chyba wiedział o kogo chodzi bo się uśmiechnął.
- Znam go, to Ed Sheeran. Nie gadaj że nie znasz ? – zdziwił się.
- Kojarzę nazwisko, ale nie wygląd. – w tym momencie była cisza a mi zaburczało w brzuchu.. akurat w takim momencie jak była cisza. Żałowałam, że nie włączyłam tv.
- Co ty w ogóle dzisiaj jadłaś co ?
- yyy… 2 batoniki z automatu. – odpowiedziałam krzywiąc się, on zrobił wielkie oczy i od razu pobiegł do kuchni. Nie miałam nawet siły żeby wstać i zobaczyć co on tam robi.
- Zamknij oczy! – krzyknął, a ja zrobiłam to o co prosił. – Otwórz usta. – już sobie skojarzyłam nie z tym co trzeba no ale to nie moja wina. Włożył mi do buzi jakąś papkę, ale w sumie była dobra. – I jak ? – spytał.
- Dobre, mogę już otworzyć oczy ?
- Jasne, otwieraj. – od razu to zobaczyłam jego uśmiech, a później … co ja zjadłam. Aż mnie zatkało.
- Skąd ty wytrzasnąłeś to wszystko? – patrzyłam skrzywiona na papkę w której były jakieś warzywa zmieszane z czymś.. ja jestem jedną z tych które nie jadają warzyw.
- Z twojej kuchni. Widzę, że ty nawet nie wiesz co w niej masz. – zaśmiał się. – Zjesz to ?
- Tak, ale przyznam się że nie jadam warzyw, ale to mi zasmakowało. – uśmiechnęłam się do niego.
- Bo kuchnia Niall’a każdemu smakuje. – znowu się zaśmiał. Zjadłam z apetytem to co mi blondyn przygotował i Niall zaproponował grę w piłkarzyki. Chciał sprawdzić czy rzeczywiście dziewczyny są takie słabe w nogę czy nie. I tu go mam, ja jak na dziewczynę nie wyglądam na kogoś kto interesuje się piłką nożną czy sportem, ale prawda jest inna. Znam się na tym i to lepiej niż niektórzy faceci, nawet grałam jak byłam w Manchesterze, i chyba stąd kibicuje od dzieciństwa Man Utd.  Zawsze chciałam spotkać Nani’ego, Chiharito czy Rooney’go. Wszystkich ich bym chciała zobaczyć, nigdy nie byłam na ich meczu, ale znałam ich taktykę, historię i kto jakie ma sposoby na wylot. Dokładnie zawsze się przyglądałam w telewizji jak grają i przywidywałam ich ruchy.
- Ej.. dobra jesteś ! – powiedział Niall wpuszczając gola.
- Wiem. – puściłam mu oczko, na co się uśmiechnął. Wygrywałam 5 do 2 , ja oczywiście udawałam, że gram piłkarzami Man Utd i do każdego po imieniu krzyczałam jakby mieli mnie zrozumieć. Nial cały czas ze mnie się śmiał, w sumie sama pewnie bym się śmiała. Ale tylko wtedy mogłam się skupić na grze. Moja koncentracja nie trwała długo bo przyszedł Zayn z Harrym. Przywitali się i zaczęli patrzeć na naszą grę.  Co chwile kręcili się wokół nas .. chyba specjalnie bo widzieli że Niall przegrywa. Jak było 6 do 5 , w sumie już kończyliśmy jakby drugą połowę, Harry podszedł do mnie i objął mnie z tyłu, ja się przestraszyłam i wpuściłam remisującego gola … i pewnie o to mu chodziło.. żeby mnie zdezorientować. Ale wygram to jeszcze .Do końca została minuta. Zayn i Harry robili wszystko żeby mnie rozzłościć. I udało im się. Niall jednak nie wykorzystał szansy na strzelenie gola co wydało się wręcz absurdalne. Końcowy wynik był 7:6 dla mnie.
- Dałeś mi wygrać.. przyznaj się. – spojrzałam w jego niebieskie oczy.
- Nie.
- Nie kłam, każdy by strzelił wtedy gola.
- No dobra, ale dlatego, że szanse nie były równe, bo Zayn i Harry cię rozpraszali. I tak pewnie byś wygrała bo byłaś lepsza.
- Ej co jest? Niall nigdy nie daje wygrywać komuś innemu. – zdziwił się Zayn i spojrzał na Harrego.
- My to robiliśmy dla twojego dobra. – zaśmiał się loczek. – A tak w ogóle, to Louis po tym jak przyszedł stąd szukając ciebie dziwił się gdzie jesteś. A ty cały czas tu byłeś ?
- No, ledwo co uszedłem z życiem. – zaśmiał się blondyn.
- To co wy tutaj robiliście ? – uniósł brwi Harry. – Ręce precz od mojej dziewczyny. – zaśmiał się a ja go zmierzyłam wzrokiem.
- Niall przywrócił mnie do życia po wyczerpującym dniu i starał mi się pomóc , a nie to co mój kochany chłopak siedział i nic nie robił. – uśmiechnęłam się na przymus.
- To co mówisz, że chcesz mnie zostawić dla Nialla ? – Niall i Zayn już mieli bekę na łóżku.
- Tak!
- Nie możesz, masz podpisany kontrakt. – Sam Hazza chyba nie wiedział co mówi.
- Dobra uspokójcie się, bo się kłócicie jak stare małżeństwo. – zaśmiał się Zayn.
- Wpadniemy w czwartek bo 2 dni nas w Londynie nie ma, a chcemy dać ci teraz odpocząć. Do czwartku. – Niall się pożegnał, a za chwilę Zayn i Harry zrobili to samo.
Szkoda tylko, że pracuje, jak ja bym chciała mieć teraz wolne, czuje jakby były wakacje, ale niestety jest środek wiosny dopiero. Wejdę jeszcze na laptopa i napisze e-maila do kilku znajomych z Machnesteru. Może jeszcze mnie nie zapomnieli.
_______________________________________________
Jest wcześniej jak obiecywałam ;) Mam nadzieje że się spodoba xd

4 komentarze:

  1. No w końcu. < 3 Fajny rozdział. < 3 Czkam na kolejny i zapraszam do mnie .
    http://somethingmorethanluck.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Już się nie mogę doczekać kolejnego ! Jest świetny

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham twoje opowiadanie ! To dopiero 5 rozdział a ciekawe co będzie się działo dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiscie ze sie podoba oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń