poniedziałek, 14 maja 2012

CHAPTER THIRD


Dzięki chłopakom rozpakowanie poszło szybko. Został tylko ostatni karton, którego nie chciałam rozpakowywać przy nich. Szybko go wzięłam i schowałam do pierwszej lepszej szafy.
- Nie chcę się wtrącać czy coś, ale czemu twój brat wyszedł wkurzony z domu? – zapytał Harry, w jego głosie było słychać, że się wacha.
- Martwi się o mnie. Nie widział mnie dość długo więc ja go rozumiem.. – powiedziałam zamyślona. Sama w sumie nie wiedziałam do końca o co się pokłóciliśmy.
- Pomóc ci w czymś jeszcze ? – zapytał blondyn wiedząc, że nastała chwila ciszy.
- Nie trzeba.  – uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech.
- Jest już późno. Nie będziemy ci przeszkadzać. Jutro cię odwiedzimy. – uśmiechnął się Lou. - Przygotuj się na szybką pobudkę.
- Proszę nie.. Ja nie mogę krótko spać , bo później jestem marudna. Jak chcecie obudźcie mnie o 12.
- Akurat jak przyjedziemy z wywiadu. To przygotuj się na pobudkę o 12. – zaśmiał się. Pożegnałam się z nimi i wyszli. Dochodziła 24.- Powinnam się bawić już od godziny w klubie a nie się rozpakowywać. No cóż jutro też jest dzień.. a raczej noc. Trzeba się wykąpać i położyć się spać. – mówiłam w myślach do siebie. Weszłam do gorącej wody w wannie i przesiedziałam w niej z godzinę, aż woda stała się zimna jak lód. Ubrałam jakiś t-shirt na to jakieś krótkie dresowe spodenki i położyłam się spać. Miałam trudności z zaśnięciem, ale się udało. Kilka razy obudziłam się w nocy .. miałam zły koszmar. Śniło mi się, że zabijają mojego brata, przeze mnie. Wszędzie była krew a ja nie mogłam mu pomóc. To było straszne. Porządnie dopiero zasnęłam koło 11. Mój sen nie trwał jednak długo. O 12 usłyszałam jakieś krzyki. Jednak dotrzymali słowa. Zeszłam na dół w swojej piżamie i otworzyłam im drzwi bo się dobijali jak wariaci.
- Jezuu.. ale strasznie wyglądasz. – przestraszył się Louis.
- Dzięki.. każda dziewczyna marzy aby usłyszeć to od chłopaka. – powiedziałam z sarkazmem. – Chyba nie chcecie stać tak cały czas przed domem.. czy jednak tak ? – spytałam.
- Nie no ja mogę postać. – zaśmiał się Harry.
- To spoko, a wy wejdziecie ? – kierowałam słowa do Nialla i Louisa.
- My z chęcią. – odpowiedział za nich Lou. Chciałam już zamykać drzwi ale Harry je przytrzymał.
- Żartowałem… wejdę. – uśmiechnął się.
- Coś się stało, że tak…. – zawahał się Niall.
- Strasznie wyglądam? – to było pytanie retoryczne. – Nic, tylko się nie wyspałam. Gdybyście mnie nie obudzili bo godzinę temu zasnęłam dopiero to bym była szczęśliwa.
- Miałaś rację. Jesteś marudna jak się nie wysypiasz. – zaśmiał się Loczek, ja przewróciłam tylko oczami.
- Chcecie herbaty ? – zapytałam wiedząc, że Lou i Harry nie lubią kawy. Oni tylko skłonili głową, że chcą.
- A kawy nie masz? – spytał blondyn.
- Niestety nie.. – zrobił smutną zarazem słodką minę.-przepraszam. Następnym razem jak przyjdziesz to kawa będzie specjalnie dla ciebie. – od razu się uśmiechnął.
- A tak w ogóle to skąd się znacie ? – zapytał blondyn. – kolejna fanka?
- Nie jestem waszą fanką, w sumie to nie wiem nie słuchałam was, chyba że w radiu leciała wasza piosenka a ja nie wiedziałam, że to wy. – chyba zrozumieli to co mówiłam.
- A poznaliśmy się w studiu. – skończył Louis.
- Przy automacie …
- Kupowaliśmy wodę..- przerwał mi Harry. Coś mi tu nie pasowało. Czyżby ich przyjaciel nie wiedział, że oni są razem? Nie będę się wtrącać. Ich życie.
- No dokładnie tak było. – uśmiechnęłam się a Lou i Harry skłonili głowę na znak, że mi dziękują. – A czemu się pytasz ? – tak sobie myślałam po co mu to było ?
- Nie wiem, tak się zastanawiałem.. i nie chce was martwić ale zaraz będzie padać. – spojrzał się przez okno żeby nie drążyć tego tematu.
- I cały dzień w dupie. – pocieszył nas Harry . Oczywiście to było sarkastyczne spostrzeżenie.
- Jak ja nie lubię jak pada ! – wzdychnął Louis.
- To masz pecha. Ja idę pozwiedzać Londyn. Zaraz wracam idę się ubrać a wy spróbujcie mi tu nie nabałaganić. – zaśmiałam się. Ubrałam ¾ spodenki z krokiem, doczepiłam do nich łańcuchy i ubrałam t-shirt z south park. Uczesałam się i umyłam twarz żeby nie wyglądać jak nie wyspany trup i zeszłam do chłopaków. Usłyszałam, że coś się dzieje w kuchni. Czy to dobry pomysł żeby to sprawdzać ? Nie no ciekawość mnie kiedyś zabije. Weszłam do kuchni i zobaczyłam Nialla robiącego „coś” bo nie wiedziałam co to było. – Gdzie Harry i Louis? – zapytałam rozglądając się po domu.
- Zaraz wrócą, poszli po coś do domu.
- Chyba wiem po co.. – uśmiechnęłam się cwaniacko, a blondyn spojrzał się na mnie wymagając odpowiedzi, ale jej nie usłyszał.
- Chyba nie jesteś zła, że tak bez pozwolenia buszuje po kuchni ale nie chciałem ci przeszkadzać. – tłumaczył swoją obecność w niej. – i jestem głodny.
- hahha spoko, i tak zanim oni wrócą to pewnie zdążysz się 10 razy najeść. – zaśmiałam się.
- chyba jednak nie.. – wskazał na drzwi a po sekundzie wszedł Harry z Lou i .. parasolami ? .. ale w .. pokemony ? wtf?
- Żartujecie chyba ? – spytałam i zrobiłam wielkie oczy. – Ja już wole być mokra.
- Jak można nie lubić pokemonów ? – spytał Harry rozkładając parasol z pichachu.
- Nie powiedziałam, że nie lubię.. ale nie będę chodzić z parasolem w pichachu !
- No Kat ma trochę racji. Nie chcę być jutro na pierwszej stronie gazet o nagłówku „Niall lubi jeszcze pokemony? Może niech zapiszę się do przedszkola.” – poparł mnie blondyn, a ja poszłam poszukać jakiś normalnych parasolów.
- Mam tylko jeden parasol.. – krzyknęłam do chłopaków.
- Ja nie muszę mieć parasola , wystarczy że wy macie… - powiedział niebieskooki
- Ja się z tobą podzielę ! – krzyknął Harry, chociaż stał koło Nialla.
- Ledwo co sam się pod nim mieścisz. – powiedziałam z ironią. – Ze mną się zmieści, a jak już mówił on nie chce iść pod pokemonami.
- Dziękuję, że ktoś mnie chociaż słuchał. – uśmiechnął się do mnie.
W końcu wyszliśmy, bo jak długo można się szykować do wyjścia ? W sumie szłam trochę przymulona pod tym parasolem, prawie ludzi nie było, jedynie pełno samochodów jeździło.  Pokazali mi okolice.. w sumie chciałam tylko poszukać jakiegoś klubu żeby dobrze się zabawić, a jeden był dosyć blisko więc pewnie tam dziś się znajdę. Dochodziła 18 a wszyscy mieliśmy mokre nogi ponieważ parasol niestety nie chronił ich.  Postanowiliśmy, że zakończymy oprowadzanie mnie , innym razem zwiedzimy więcej. Koło naszych domów pożegnaliśmy się i każdy poszedł do siebie, tylko że jak weszłam przestało padać.  Od razu po wejściu do domu włożyłam dresy i włączyłam tv. Na MTV akurat zaczęły lecieć popowe piosenki to postanowiłam iść do pokoju i znaleźć coś na imprezę. W salonie usłyszałam znajomy głos.. ale przecież nikogo nie było i w dodatku kto by mi śpiewał ? Weszłam do salonu i zobaczyłam, że w tv leci One Direction. Uśmiechnęłam się sama do siebie, w sumie nie wiem czemu.. zobaczyłam, że jest ich piątka ale nie widziałam jak pozostała dwójka wygląda bo poszłam dalej szukać czegoś na imprezę. W końcu coś znalazłam. Błyszczące brokatowe rurki i na to biała koszulka na ramkach. Poszłam wziąć jeszcze długą uspokajającą kąpiel. Czego chcieć więcej ? Z wanny wyszłam po godzinie i ubrałam się już w ciuchy na imprezę. Poszukałam do tego trampki i byłam gotowa. Ale jeszcze przecież dużo czasu, co mam się śpieszyć? Zrobiłam sobie sałatkę do przegryzienia, która zamiast zająć mi 5 min zajęła 30. Zmyłam szybko naczynia, rozpuściłam włosy, ubrałam jacket i wyszłam do klubu. Droga zajęła mi 10 min, a jak weszłam wszyscy się chyba skapnęli, że jestem nowa, no ale cóż.. trzeba poznać ludzi. Podeszłam do baru i zamówiłam sobie zimne piwo, ponieważ wódki nienawidzę. Po godzinie impreza się rozkręciła. Prawie wszyscy byli już pijani lub naćpani. Podszedł do mnie jakiś wysoki ciemny koleś. W sumie brzydki nie był jak na to patrzeć.
- Hej maleńka, może chcesz się zabawić? – zapytał i spojrzał się na swoich kumpli żeby pokazać, że mu ulegnę. Ale niestety się mylił.
- Hej maleńki, tylko żeby ci namiot nie ustał bo możesz go nie mieć jak jeszcze raz do mnie podejdziesz i dziękuje, że się zapytałeś. – posłałam mu wrogi uśmiech.
- Co? Jak to ? Mi żadna nie odmawia! – zaczął krzyczeć.
- Niestety.. musi być kiedyś ten pierwszy raz .. wybacz i weź spierdalaj bo nie będzie z tobą dobrze. – wkurzyłam się na niego.. on chyba się wystraszył, ponieważ poszedł z powrotem do swoich kumpli.
- Ej co ty taka ostra jesteś na kogoś kogo nie znasz ? – spytał jakiś chłopak który siedział koło mnie cały czas.
- Widzę po oczach czy ktoś jest zły czy też nie.
- Czy normalna dziewczyna nie przychodzi do klubu poderwać chłopaka ? – zapytał.
- Widzisz.. ja nie jestem normalna. Ja przychodzę się dobrze bawić, ale jak na razie nie mam tu za dużo znajomych.
- A co miałaś na myśli, że nie będzie z nim dobrze ?
- Zanim tu się przeprowadziłam trenowałam boks więc mam spore przyłożenie. A tak w ogóle czemu mnie tak wypytujesz? Nawet nie wiesz jak mam na imię ani jak ty masz.
- Sory ale pierwsza dziewczyna odmówiła Peterowi , czasami nawet same do niego podchodzą. A ja jestem Zayn.
- Kat. Miło mi cię poznać.
- Zatańczymy ? – zapytał, a był w sumie tylko lekko podpity. 
____________________________________________________
Przepraszam że tak długo mi to zajęło ale nie miałam czasu po prostu . I nadal mam go mało ale postaram sie dodawać rozdziały. Ponieważ chciałam zawiesić bloga ale jednak muszę wypisać się to co się dzieje u mnie w życiu na to opowiadanie.

5 komentarzy:

  1. Myślałam że nie wrócisz . Świetny rozdział czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Też myślałam że nie wrócisz , dobrze że jednak piszesz, będę czytać to opo nawet jak będą rozdziały co miesiąc. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zatańczymy ? omyryryry !

    OdpowiedzUsuń
  4. wróciłaś i to jeszcze z dosyć długim rozdziałem ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. 48 year old Software Consultant Ambur Baines, hailing from Saint-Paul enjoys watching movies like "Low Down Dirty Shame, A" and Graffiti. Took a trip to Tsingy de Bemaraha Strict Nature Reserve and drives a Prizm. ta strona

    OdpowiedzUsuń