- Nie wiesz może gdzie jest jakaś maszyna z piciem ? –
wymyśliłam coś na szybko, przecież od razu się nie spytam czy nie stracił
rodziców w dzieciństwie, głupio by to wyglądało.
- Wiem, zaprowadzić cię ? – spytał dobrze mi się
przyglądając.
- Jakbyś mógł. Tak w ogóle jestem Kat a ty? – przedstawiłam
się grzecznie.
- Dan, przypominasz mi kogoś znajomego.. – chwile przerwał,
złapał się za głowę jakby się mu wszystko przypominało. – ale to nie możliwe. –
dokończył.
- Ty mi też kogoś przypominasz, nawet bardzo mi bliskiego,
kogo odebrano mi w dzieciństwie. Ty nie jesteś Dan Cullen ? – spytałam,
musiałam się dowiedzieć, co mi szkodzi.
- Jestem Dan With. – wtedy to poczułam ukłucie w sercu. –
Ale zmieniłem po osiemnastce nazwisko, tak naprawdę jestem Dan Cullen. A ty to
..
- Tak, Kat Cullen. Witaj braciszku. – przytuliłam go. W
końcu, po tylu latach i to jeszcze w pracy poznałam mojego brata. Najlepszy
dzień w życiu.
- Boże, szukałem cię. Ale nie mogłem znaleźć gdzie ty się
podziewałaś ?
- Później ci powiem wpadnij do mnie do domu, pomożesz mi się
rozpakować i pogadamy przy okazji.
- Jasne, tylko zapisz mi na kartce gdzie mieszkasz bo
zapomnę. Nie mam dobrej pamięci do adresów. – podał mi kartkę i długopis, a ja
zapisałam mu adres.
- To gdzie ta maszyna z piciem ?
- Za rogiem skręć w lewo, ja muszę tu wejść, mogę za 3 godz.
wpaść do ciebie ?
- Jasne, jesteś mile widziany. – przytuliłam go jeszcze na
pożegnanie. Poszłam tak jak mówił. Za rogiem w lewo. Podeszłam do maszyny i to
co teraz zobaczyłam było dziwne.. dwóch całujących się chłopaków.. jeden burza
loków na głowie a drugi ledwo co go widziałam ale miał czerwone spodnie.
Speszyli się jak mnie zobaczyli, a ja na ludzie wrzuciłam drobne do maszyny i
nadusiłam na Red Bulla.
- Sory , przeszkodziłam wam ? – spytałam , bo się na mnie
patrzyli i stali wryci jak słupy. Skądś ich znałam, znaczy kojarzyłam twarze.
- Nie .. znaczy tak .. znaczy nie wiem. – próbował mi
odpowiedzieć zmieszany loczek. – Proszę nie mów nikomu co widziałaś.
- A ty nie powinnaś być przerażona i nie wiem krzyczeć czy
coś ? – spytał drugi, teraz już go całego widziałam.
- Widziałam gorsze rzeczy, i nic nie zdoła mnie wystraszyć.
– odpowiedziałam popijając napój energetyczny. – Spoko nie wygadam, nawet was
nie znam.
- Jak możesz nas nie znać ? –zdziwili się oboje, a ja nie
wiedziałam o co im chodzi. – My jesteśmy tymi jak to wszyscy mówią pedałami z
One Direction.
- A.. już kojarzę. Czy ja wiem czy pedały. Każdy jest taki
jaki chce być. A jak nosi się rurki to nie musi się być pedałem. – powiedziałam
im to co myślałam.
- Nowa jesteś ? – spytał loczek, nawet nie wiem jak mają na
imię.
- Tak, nowa i w pracy i w mieście.
- To możemy cię oprowadzić jak chcesz, i pokazać dobrą
kawiarnie. – zaproponował zielonooki.
- Tylko ej wy mi tu mówicie, że mnie oprowadzicie a nawet
nie znamy naszych imion ..
- A, o … tak , przepraszam . Jestem Harry a to Louis. –
przedstawił ich.
- Kat. Teraz możemy iść na jakieś ciastko. – zaśmiałam się.
Wyszliśmy z budynku i oprowadzali mnie po okolicy. Ja cały
czas myślałam czemu oni się chowają przed światem. Przecież każdy może być
homo. Zapomniałam.. przecież oni są sławni i fanki ich uwielbiają za to, że są
ładni i nie mają dziewczyn. Byli bardzo mili, nie zwracali uwagi na to, że są
sławni. Zapłacili za herbatę, bo jak się dowiedziałam we troje jej
nienawidzimy. I do tego po jakimś ciastku.
- Cholera, za 30 min. ma mój brat do mnie przyjść. Nie zdążę
wrócić do domu na czas. – spojrzałam na zegarek.
- Odwieziemy cię tylko powiedz gdzie mieszkasz. – podałam im
adres.
- To będziemy sąsiadami. – uśmiechnął się Harry.
- Dobra , fajnie ale proszę nie mamy czasu. Gdzie macie
samochód ? – pośpieszałam ich.
- Jakieś 3 ulice stąd. – aż prawie oplułam ich herbatą. –
Spoko szybko tam dojdziemy i stamtąd jakieś 5 min drogi do domu. – pocieszał
mnie jakby Louis. Taa.. szybko dojdziemy do samochodu. Szliśmy chyba jakieś 20 min. Na szczęście do
domu dojechaliśmy w 5.
- Dziękuje wam. – wysiadłam szybko z samochodu.
- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy, my mieszkamy po
drugiej stronie. – powiedział Louis pokazując na dom naprzeciwko mnie.
- Dobra, też mam taką nadzieję, ale teraz biegnę posprzątać
. Pa. – pożegnałam się i wbiegłam do domu. Zamiast sprzątać to zrobiłam większy
bałagan. Kartony poprzewalałam i powysypywałam jakieś rzeczy. Na szczęście
zadzwonił dzwonek i to był mój brat. Pomoże mi przynajmniej poukładać to
wszystko. – To jak zaczynamy sprzątać?
- Od razu jak wszedłem ? Nie, nie, nie. Najpierw sobie pogadamy,
tylko zrób jakąś kawę. – skąd ja to wiedziałam, że się nie obędzie bez rozmowy.
Wszystko żeby tylko nie sprządać.
- Nie pije kawy, mam tylko herbatę i pepsi. Co chcesz ?
- T niech będzie pepsi. – znowu mnie to nie zdziwiło.
Kazałam mu usiąść w salonie, a ja po chwili przyniosłam pepsi i usiadłam koło
niego. Zaczęliśmy sobie opowiadać, jak to się potoczyło nasze życie jak nie
byliśmy razem. Był ze mnie dumny, że sama zaszłam tak daleko, ale po co te
tatuaże i tunele. Ja to samo mu powiedziałam bo nie był lepszy. Jak zaczęliśmy
sprzątać, on wziął karton z jakimiś rupieciami. Zaczął go rozpakowywać i
natknął się na faję wodną i bongo, w sumie to bonga. Zaczął wypytywać po co to
wszystko. Lepiej się najebać niż zjarać. Czemu każdy mi to mówił? Przecież w
tym ani grama prawdy nie ma. Zakończyłam temat jarania, bo to nie miało sensu,
obydwoje mamy podobne charaktery niestety. Dochodziła 18, a my nawet połowy
kartonów nie rozpakowaliśmy, jedynie chyba z 3. Znowu zadzwonił dzwonek, ale
nikogo się nie spodziewałam. Nikt przecież nie wiedział, że tu mieszkam oprócz
mojego brata i… tak to oni. Harry, Louis i jakiś blondyn.
- Cześć. – przywitali się, że było ich słychać w całym domu.
– Jetem Harry to Louis, a to Niall. – przedstawił ich mojemu bratu.
- Siema, ja jestem Dan. – spojrzał na nich lekko
przestraszony. – Czy wy nie jesteście tym zespołem znanym ? – zapytał.
- Tak jesteśmy. – odpowiedział mu szybko Louis. – Widzę, że
przyszliśmy w porę żeby wam pomóc się rozpakować. – spojrzał na kartony.
- Kat, chodź tu na chwilę. – wziął mnie na bok. – Skąd ty
kurwa ich znasz ? Jesteś pierwszy dzień w Londynie a już znasz najsławniejszych
pedałów.
- Nie mów tak o nich! –uniosłam się. – Nie znasz ich ! A
znam ich z pracy.
- A ty ich niby znasz ? Uważaj lepiej. – nie ma to jak
kłótnie rodzeństwa, zauważyłam że Niall się na nas patrzy. – Ja wychodzę, bo
jeszcze mnie będą całować, jutro może wpadnę. Trzymaj się. – pożegnał się i
wyszedł trzaskając drzwiami.
- Co się stało ? – spytał blondyn.
- Mała kłótnia rodzeństwa, które się nie widziało 14 lat. –
próbowałam się uśmiechnąć, ale on chyba zauważył, że uśmiech jest sztuczny.
- Ej pomożecie nam układać rzeczy ? Bo jak na razie to ja z
Louisem układamy, a wy ej rozmawiacie bez nas. I to jeszcze nie nasz dom. –
krzyczał Harry.
- Jakbyście tak u nas w domu sprzątali było by wspaniale. –
powiedział do nich Niall. – Dobra chodź idziemy im pomóc. – pociągnął mnie.
__________________________________________________
I jak ? Może być ?
Trochę zamulam z rozdziałami wiem xd
Dziękuje za tyle komentarzy, chciałabym chociaż znać wasze imienia.
Pewnie, że może być. Czekam na następny. < 33
OdpowiedzUsuńThis is crazy !!!!
OdpowiedzUsuńWażne, że w ogóle dodajesz rozdział ;)
OdpowiedzUsuńsuper !
OdpowiedzUsuń